Wybaczcie mi moją nieobecność, ale jak każdy pewnie zauważył zaczęła się szkoła. :( A technikum to nie przelewki i trzeba się uczyć, więc nie mam czasu aby dodać notki. :(
Nie obiecuję ale w najbliższym czasie postaram się dodać nowy wpis. :)
Vivian myślała, że jest tak jak wszystkie dziewczyny z jej roku. Niestety prawda jest inna. Vivian to czarodziejka, która musi zmierzyć się ze swoim przeznaczeniem. Podczas tej przygody dowie się kto jest jej przyjacielem a kto wrogiem..
poniedziałek, 22 września 2014
piątek, 15 sierpnia 2014
Rozdział czternasty
Pewnego dnia chodząc po Uniwersytecie, Vivian odkryła pomieszczenie w którym odbywały się tajne narady. Połowa Starszyzny i Magów spotykała się tam aby przedyskutować nowe kroki w związku z Czarnym Panem. Jakie było ich zdziwienie, gdy dziewczyna pokazała im mapę i parę innych ciekawych informacji wziętych od Adriana. Oczywiście nie powiedziała im skąd je ma.
Pomieszczenie było dość spore, albo takie miało się wrażenie. Na środku był ogromny dębowy stół, który uginał się od papierów. Na około niego stały krzesła. Na ścianach, podpieranymi kolumnami, wisiały portrety magów, którzy przysłużyli się Veronie w walce z Czarnym Panem. Pierwsi byli Megan i Nathan, którzy uśmiechali się do nich. Potem był obraz pięknej młodej dziewczyny, która siedziała na ławeczce obok Uniwersytetu a na rękach miała na oko trzyletniego chłopca. Vivian podejrzewała, że to Dann i jego mama. Nie spytała się jednak o to. Na następnym obrazie był starszy już pan z mapą w ręce. Na kolejnych przedstawieni byli różni magowie, z czym innym w rękach.
Vivian i Alex mimo, iż byli przyjaciółmi zaczęli się od siebie oddalać. Dann zauważył to pierwszy. Podczas spotkań gdy Vivian była pytana o Alex'a zmieniała temat albo po prostu się nie odzywała. W końcu przestano o niego pytać. Kiedy Dann wspomniał o nim, dziewczyna odpowiedziała mu " Nie ufam mu już " i tyle. Mag zaczął więc go obserwować ale nie zauważył w zachowaniu Alex'a niczego podejrzanego, więc zaprzestał a Vivian powiedział, żeby przestała każdego oskarżać, za co dziewczyna nie odzywała się do niego przez tydzień.
Do Alex'a przyjechali rodzice i Alan. Vivian ucieszyła się na ich widok. Brakowało jej żartów chłopaka. Dziewczyna mimo wielu zajęć znalazła dla Alana trochę czasu. Dołączył do nich również Alex. Alan opowiadał co się u niego działo. Jak spadł z drzewa i o dziwo nic sobie nie zrobił. Nawet siniaka. Vivian to zastanowiło, więc zawołała Danna, który powiedział im, że chłopak ma moc ale strasznie słabą.
- Zabije go, jeśli ją użyje. - powiedziała Vivian.
- Więc co zrobimy? - spytał Alex.
- Mogłabym.. - zastanowiła się Vivian, patrząc na każdego z osobna. Nikt nic nie wiedział o jej umiejętności a ona nie chciała się zdradzić. - Alan zamknij oczy i skup się na tej iskierce mocy, którą masz.
Kiedy to zrobił, dziewczyna wyciągnęła rękę i spróbowała przesłać trochę swojej mocy Alanowi. Jednak po kilku próbach nie udało jej się. W końcu zajrzała do jego umysłu. Ktoś majstrował przy jego mocy.
- On ma moc. - powiedziała w końcu. - Tylko coś go blokuje.
- Więc może zostawmy to w spokoju? - spytał Alex. Coś w jego głosie sprawiło, że dziewczyna miała dziwne przeczucie.
- Nie. Ja chcę czarować ! - Alan podniósł ton głosu nie potrzebnie.
- Nie ty tu decydujesz.
- To moja moc, Alex. Nie będziesz mówił co mam z nią zrobić.
- Alan, może zrobimy tak. Ja obejrzę to coś, co blokuje ci moc i w tedy zobaczymy.
- Dobrze. - powiedział zamykając oczy. Vivian dogłębnie sprawdziła " to coś", co przypominało mur. Wyczuwała inną moc. Bardziej czarną. Nie zdołała jej jednak zobaczyć. - I co?
- Przerwałeś mi. - powiedziała zła. Nagle rozbolała ją głowa. - Alex ma rację. Nie ma co tego ruszać.
- No ale.. ?
- Alan proszę cię. Musimy poczekać.
I wyprosiła ich z pokoju. Musiała się zastanowić. Coś było nie tak. A ona musiała dowiedzieć się co.
-------------------------------------------
Witam, witam :) Ciekawe? Komentuj ! :D
- No ale.. ?
- Alan proszę cię. Musimy poczekać.
I wyprosiła ich z pokoju. Musiała się zastanowić. Coś było nie tak. A ona musiała dowiedzieć się co.
-------------------------------------------
Witam, witam :) Ciekawe? Komentuj ! :D
wtorek, 22 lipca 2014
Rozdział trzynasty
Vivian siedziała w swoim pokoju, podczas gdy jej rodzice brali udział w jakiejś tam naradzie. Dziewczynę mało to interesowało, bo miała swoje zajęcie. Podczas wczorajszego nocnego wypadu "przejęła" cenne informacje na temat poczynań Czarnego Pana od jego bratanka. Teraz właśnie spisywała je na papier, by potem pokazać magom.
Dann i Alex nie wiedzieli, co dzieje się z ich przyjaciółką. Nie odzywała się do nich, nie chciała ich widzieć. Denerwowało to szczególnie Alex'a, który to przyjechał specjalnie na życzenie i prośbę Vivian. Postanowił więc ją odwiedzić.
- Vivian, jesteś ? - zawołał z dołu.
- Na górze. - usłyszał.
Alex zastał ją siedzącą na podłodze, a na około niej walały się jakieś kartki, notatki.
- Co ty robisz?
- Po co przyszłeś?
- Nie odzywasz się. Nie pokazujesz..
- Wybacz ale trochę zajęta jestem. - przerwała mu.
- Właśnie widzę.
I wyszedł trzaskając przy tym drzwiami. Chwilę później przyszedł Dann. Vivian westchnęła cicho.
- Co z Alex'em ? - spytał na wejście.
- Nie wiem.
- A ty co robisz?
- Pracuję.
- Widzę. A nad czym ? - Dann wziął jedną z kartek, na której był rysunek. Przedstawiał "V" wpisane w okrąg. Pod spodem było napisane " OMA DOMINUS" - Skąd to masz?
- Wygrałam na loterii.. - Vivian spojrzała na przyjaciela. - Odczytałam z umysłu Adriana.
- Kiedy?
- Wczoraj w nocy.
- Byłaś u niego??
- Jeszcze na głowę nie upadłam. Byłam w swoim starym domu, on też tam był. Po co nie wiem.
- Mówiłaś to Alex'owi ?
- Nie.
- Dlaczego?
Nie odpowiedziała. Schowała wszystko do pudła, wstała i podeszła do Danna.
- Nie uważasz, że Alex zachowuje się dziwnie?
- Nie. Czemu pytasz?
- O tak.
Usłyszeli jak ktoś wchodzi do domu. Narada się pewnie skończyła. Dziewczyna zeszła na dół, do rodziców. Nie mieli dobrych wieści, lecz nie mówili nic. Sharan wypytała córkę o to dziś robiła, o Alex'a. Vivian jednak niechętnie opowiadała więc w salonie zapanowała cisza.
---------------------------------------
Nareszcie nowy rozdział :D Zachęcam do komentowania :D
Dann i Alex nie wiedzieli, co dzieje się z ich przyjaciółką. Nie odzywała się do nich, nie chciała ich widzieć. Denerwowało to szczególnie Alex'a, który to przyjechał specjalnie na życzenie i prośbę Vivian. Postanowił więc ją odwiedzić.
- Vivian, jesteś ? - zawołał z dołu.
- Na górze. - usłyszał.
Alex zastał ją siedzącą na podłodze, a na około niej walały się jakieś kartki, notatki.
- Co ty robisz?
- Po co przyszłeś?
- Nie odzywasz się. Nie pokazujesz..
- Wybacz ale trochę zajęta jestem. - przerwała mu.
- Właśnie widzę.
I wyszedł trzaskając przy tym drzwiami. Chwilę później przyszedł Dann. Vivian westchnęła cicho.
- Co z Alex'em ? - spytał na wejście.
- Nie wiem.
- A ty co robisz?
- Pracuję.
- Widzę. A nad czym ? - Dann wziął jedną z kartek, na której był rysunek. Przedstawiał "V" wpisane w okrąg. Pod spodem było napisane " OMA DOMINUS" - Skąd to masz?
- Wygrałam na loterii.. - Vivian spojrzała na przyjaciela. - Odczytałam z umysłu Adriana.
- Kiedy?
- Wczoraj w nocy.
- Byłaś u niego??
- Jeszcze na głowę nie upadłam. Byłam w swoim starym domu, on też tam był. Po co nie wiem.
- Mówiłaś to Alex'owi ?
- Nie.
- Dlaczego?
Nie odpowiedziała. Schowała wszystko do pudła, wstała i podeszła do Danna.
- Nie uważasz, że Alex zachowuje się dziwnie?
- Nie. Czemu pytasz?
- O tak.
Usłyszeli jak ktoś wchodzi do domu. Narada się pewnie skończyła. Dziewczyna zeszła na dół, do rodziców. Nie mieli dobrych wieści, lecz nie mówili nic. Sharan wypytała córkę o to dziś robiła, o Alex'a. Vivian jednak niechętnie opowiadała więc w salonie zapanowała cisza.
---------------------------------------
Nareszcie nowy rozdział :D Zachęcam do komentowania :D
sobota, 12 lipca 2014
Rozdział dwunasty
Pół godziny zajęło im ściągnięcie Adriana z żyrandola, gdzie wcześniej powiesiła go tam Vivian. Po tym czasie Alex, Dann i Vivian usłyszeli trzaśnięcie drzwiami i wołanie. Dziewczyna niechętnie zeszła na dół, nie dlatego, że nie chciała ale nie miała sił aby wstać. Tak więc podtrzymywana przez chłopaków zeszła do salonu, gdzie czekali na nią wściekli rodzice.
- Niech Panna nie udaje. - warknął Chris
- Ja nie udaje, tato.
- Nie wiem co się dzieje ale ona naprawdę nie ma sił. - powiedział Dann
- Kochanie, długo trzymałaś tego chłopca na żyrandolu ? - spytała Sharan.
- Trochę.
- Jakiego chłopaka ? - spytał Alex.
- Adriana. - głos dziewczyny pozbawiony był jakichkolwiek emocji.
- Co ? Dlaczego ?
- Zasłużył sobie. Nie rozmawiajmy już o tym, chce się położyć.
Vivian poszła do swojego pokoju, ale dyskusja dalej trwała. Dann i Alex chcieli się dowiedzieć co się stało, Chris próbował się uspokoić a Sharan zamartwiała się o córkę.
O północy Vivian przebudziła się, dręczyło ją coś i nie mogła się tego wyzbyć. Chodziło o moc, nagle wzrosła a ona przecież była taka zmęczona. Dann'owi nic nie chciała mówić bo by się wystraszył. Po za tym chciała zobaczyć czy jej dawni przyjaciele żyją i mają się dobrze. Podeszła więc do lustra i przez chwilę się skupiła. W lustrze zobaczyła znajomy pokój, a w nim trójka jej przyjaciół. Był tam ktoś jeszcze, ale dziewczyna nie mogła go dostrzec. Ciekawość nie dawała jej spokoju więc udała się tam - zamknęła oczy, po czym znalazła się obok przyjaciół.
- A kogoż tu mamy ? - spytał znajomy głos.
- Miałam pytać to samo, Adrian.
- Przyszłaś popatrzeć?
- Byłam ciekawa, co tutaj robisz.
Wskazał ręką na pokój, jakby to miało być wskazówką, Vivian jednak nie zwracała na to uwagi. Była skupiona na czymś innym. Chłopak nagle wyprostował się i zaczął bełkotać. Vivian wróciła do siebie.
***
Vivian po nocnym wypadzie rano nie wstała na śniadanie. Spała do późnych godzin wieczornych, by po tym zabrać się do pracy. W nocy dziewczyna posiadła cenne informacje na temat Czarnego Pana i musiała je zapisać. Rodziców nie było w domu, Alex i Dann też nie przychodzili, więc Vivian była sama. W pewnym momencie usłyszała skrzypanie podłogi, ktoś obcy był w domu. Uchyliła drzwi i wyjrzała na zewnątrz. Nic nie zauważyła, po cichu zeszła na dół.
- A ty co tu robisz ? - spytała Braina.
- Chciałem wiedzieć co ty wyprawiasz ?!
- Ja? Nic.
- A Adrian?
- Małe wygłupy.
- Ah, tak?
- Tak. Chcesz to mogę ci pokazać.
Vivian powoli zbliżała się do Braina, gdy do salonu wszedł obcy mężczyzna.
- Kim jesteś? - spytała dziewczyna przystając.
- Nie chcesz wiedzieć. - odparł obcy.
- Czyżby?
- Powiedz mi rodzice zdrowi ? Alex i Dann też?
- Skąd Pan ich zna?
- Ciocia i wujek nie zadawali tyle pytań..
- Elcano !
Jej reakcja była natychmiastowa. Energia, którą wytworzyła zmiotła ich obu na ścianę, niestety Brain nie miał tyle szczęścia. Elcano znikł zanim ktokolwiek z zewnątrz się pojawił. Vivian patrzyła się na ciało dyrektora bez emocji, nie było jej go żal, nie miała wyrzutów sumienia. Nic.
Rodzice przybiegli, zaniepokojeni dziwnymi wstrząsami, pięć minut później. Od razu zaczęły się pytania. Nikt nie uwierzył dziewczynie. Dopiero zajrzenie jej do pamięci wyjaśniło wszystko.
-----------------------------------------------------------
Witam i przepraszam na początek :D Dość dawno mnie nie było, szkoła, poprawy ocen itp. nie miałam czasu aby się zabrać za pisanie. Ale w końcu się za to wzięłam i o to jest ! :))
- Niech Panna nie udaje. - warknął Chris
- Ja nie udaje, tato.
- Nie wiem co się dzieje ale ona naprawdę nie ma sił. - powiedział Dann
- Kochanie, długo trzymałaś tego chłopca na żyrandolu ? - spytała Sharan.
- Trochę.
- Jakiego chłopaka ? - spytał Alex.
- Adriana. - głos dziewczyny pozbawiony był jakichkolwiek emocji.
- Co ? Dlaczego ?
- Zasłużył sobie. Nie rozmawiajmy już o tym, chce się położyć.
Vivian poszła do swojego pokoju, ale dyskusja dalej trwała. Dann i Alex chcieli się dowiedzieć co się stało, Chris próbował się uspokoić a Sharan zamartwiała się o córkę.
O północy Vivian przebudziła się, dręczyło ją coś i nie mogła się tego wyzbyć. Chodziło o moc, nagle wzrosła a ona przecież była taka zmęczona. Dann'owi nic nie chciała mówić bo by się wystraszył. Po za tym chciała zobaczyć czy jej dawni przyjaciele żyją i mają się dobrze. Podeszła więc do lustra i przez chwilę się skupiła. W lustrze zobaczyła znajomy pokój, a w nim trójka jej przyjaciół. Był tam ktoś jeszcze, ale dziewczyna nie mogła go dostrzec. Ciekawość nie dawała jej spokoju więc udała się tam - zamknęła oczy, po czym znalazła się obok przyjaciół.
- A kogoż tu mamy ? - spytał znajomy głos.
- Miałam pytać to samo, Adrian.
- Przyszłaś popatrzeć?
- Byłam ciekawa, co tutaj robisz.
Wskazał ręką na pokój, jakby to miało być wskazówką, Vivian jednak nie zwracała na to uwagi. Była skupiona na czymś innym. Chłopak nagle wyprostował się i zaczął bełkotać. Vivian wróciła do siebie.
***
Vivian po nocnym wypadzie rano nie wstała na śniadanie. Spała do późnych godzin wieczornych, by po tym zabrać się do pracy. W nocy dziewczyna posiadła cenne informacje na temat Czarnego Pana i musiała je zapisać. Rodziców nie było w domu, Alex i Dann też nie przychodzili, więc Vivian była sama. W pewnym momencie usłyszała skrzypanie podłogi, ktoś obcy był w domu. Uchyliła drzwi i wyjrzała na zewnątrz. Nic nie zauważyła, po cichu zeszła na dół.
- A ty co tu robisz ? - spytała Braina.
- Chciałem wiedzieć co ty wyprawiasz ?!
- Ja? Nic.
- A Adrian?
- Małe wygłupy.
- Ah, tak?
- Tak. Chcesz to mogę ci pokazać.
Vivian powoli zbliżała się do Braina, gdy do salonu wszedł obcy mężczyzna.
- Kim jesteś? - spytała dziewczyna przystając.
- Nie chcesz wiedzieć. - odparł obcy.
- Czyżby?
- Powiedz mi rodzice zdrowi ? Alex i Dann też?
- Skąd Pan ich zna?
- Ciocia i wujek nie zadawali tyle pytań..
- Elcano !
Jej reakcja była natychmiastowa. Energia, którą wytworzyła zmiotła ich obu na ścianę, niestety Brain nie miał tyle szczęścia. Elcano znikł zanim ktokolwiek z zewnątrz się pojawił. Vivian patrzyła się na ciało dyrektora bez emocji, nie było jej go żal, nie miała wyrzutów sumienia. Nic.
Rodzice przybiegli, zaniepokojeni dziwnymi wstrząsami, pięć minut później. Od razu zaczęły się pytania. Nikt nie uwierzył dziewczynie. Dopiero zajrzenie jej do pamięci wyjaśniło wszystko.
-----------------------------------------------------------
Witam i przepraszam na początek :D Dość dawno mnie nie było, szkoła, poprawy ocen itp. nie miałam czasu aby się zabrać za pisanie. Ale w końcu się za to wzięłam i o to jest ! :))
wtorek, 22 kwietnia 2014
Przepraszam
Wybaczcie moja nieobecność ale nie mam czasu na pisanie nn. Postaram się dodać w najbliższym czasie ale tego nie obiecuje :)
sobota, 5 kwietnia 2014
Rozdział jedenasty
Miesiąc później odbył się pogrzeb Megy i
Nathana. Mimo iż miał być skromny zebrało się mnóstwo ludzi. Po krótkiej mszy
wszyscy zebrali się na cmentarzu aby pochować dwójkę magów. Po tym ludzie podchodzili i składali kondolencje najbliższym zmarłych. Kiedy do Vivian
podszedł Brain dziewczyna wiedziała, że nie będzie to miłe spotkanie i że nie
zakończy się ono tutaj, na cmentarzu.
- Bardzo mi przykro z tego powodu. - powiedział po czym zniżył głos do szeptu. - Wiedz jedno, moja droga, że na tym nie koniec.
- Zależy dla kogo. - odparła Vivian. Brain odszedł a w miejscu gdzie przed chwilą stał pojawił się Alex. Przytulił dziewczynę, ale uścisk trwał krotko. Vivian nie chciała płakać, nie tutaj. Dwie godziny później każdy rozszedł się do siebie.
Vivian, stała w holu i wspominała jak dokładnie miesiąc temu tą bramą wyjechali ciocia i wujek aby nigdy nie wrócić.
- Uważajcie na nią. W takim stanie jest zdolna do wszystkiego. - głos z jej plecami wyrwał dziewczynę z zamyśleń. Znała ten głos i to bardzo dobrze. Odwróciła się i zobaczyła Adriana z jakąś grupką osób.
- Czego chcesz ? - spytała wściekła.
- Niczego. Mowie tylko tym młodym ludziom - tu pokazał na swoich towarzyszy. Vivian ze zdumieniem stwierdziła, że to jeszcze dzieci w wieku od 10 do 13 lat. - Jaka sławna Vivian jest niebezpieczna.
- Czyżby ?
- O tak. Przykro mi z powodu twojej straty..
Nie skończył. Nikt nie zauważył, że w jednej chwili stał, a w następnej wisiał na suficie holu. Przerażone dzieci zaczęły wrzeszczeć ale Vivian nic z tym nie robiła. Wzniosła się do chłopaka i patrzyła mu w oczy.
Początkowo Adrian krzyczał na nią, jednak gdy zdał sobie sprawę, że ją to nie rusza przymknął się.
- Ty nie wiesz jak ja się czuję. – rzekła do niego Vivian. – To przez twojego ojca ciocia i wujek nie żyją. Nie wiem co oni wam zrobili ale przekaż wujowi i ojcu, że tego pożałują.- Wujowi?
- Nie udawaj.Oboje wiemy czyim jesteś bratankiem.
- Od kiedy wiesz?
- Od dawna.
- Puść mnie na dół.
- Nie.
Zleciała na dół. Już na niego nie spojrzała. Skryła się w tłumie i poszła do swojego domu. Tam położyła się na kanapie. Siły kompletnie ją opuściły.
- Bardzo mi przykro z tego powodu. - powiedział po czym zniżył głos do szeptu. - Wiedz jedno, moja droga, że na tym nie koniec.
- Zależy dla kogo. - odparła Vivian. Brain odszedł a w miejscu gdzie przed chwilą stał pojawił się Alex. Przytulił dziewczynę, ale uścisk trwał krotko. Vivian nie chciała płakać, nie tutaj. Dwie godziny później każdy rozszedł się do siebie.
Vivian, stała w holu i wspominała jak dokładnie miesiąc temu tą bramą wyjechali ciocia i wujek aby nigdy nie wrócić.
- Uważajcie na nią. W takim stanie jest zdolna do wszystkiego. - głos z jej plecami wyrwał dziewczynę z zamyśleń. Znała ten głos i to bardzo dobrze. Odwróciła się i zobaczyła Adriana z jakąś grupką osób.
- Czego chcesz ? - spytała wściekła.
- Niczego. Mowie tylko tym młodym ludziom - tu pokazał na swoich towarzyszy. Vivian ze zdumieniem stwierdziła, że to jeszcze dzieci w wieku od 10 do 13 lat. - Jaka sławna Vivian jest niebezpieczna.
- Czyżby ?
- O tak. Przykro mi z powodu twojej straty..
Nie skończył. Nikt nie zauważył, że w jednej chwili stał, a w następnej wisiał na suficie holu. Przerażone dzieci zaczęły wrzeszczeć ale Vivian nic z tym nie robiła. Wzniosła się do chłopaka i patrzyła mu w oczy.
Początkowo Adrian krzyczał na nią, jednak gdy zdał sobie sprawę, że ją to nie rusza przymknął się.
- Ty nie wiesz jak ja się czuję. – rzekła do niego Vivian. – To przez twojego ojca ciocia i wujek nie żyją. Nie wiem co oni wam zrobili ale przekaż wujowi i ojcu, że tego pożałują.- Wujowi?
- Nie udawaj.Oboje wiemy czyim jesteś bratankiem.
- Od kiedy wiesz?
- Od dawna.
- Puść mnie na dół.
- Nie.
Zleciała na dół. Już na niego nie spojrzała. Skryła się w tłumie i poszła do swojego domu. Tam położyła się na kanapie. Siły kompletnie ją opuściły.
sobota, 29 marca 2014
Rozdział dziesiąty
Minął tydzień od momentu zabójstwa. W tym czasie
dziewczyna w ogóle nie wychodziła z pokoju. Dwa dni wcześniej przyjechali Dann
i Alex. Ich tez nie chciała widzieć, mimo iż sie z nimi stęskniła. Obydwaj próbowali
z nią pogadać ale spęzło to na niczym.
Po tygodniu Vivian opuściła swój pokój. Z początku nikt jej nie poznał. Oczy miała czerwone ale w jej wzroku było widać złowieszcze iskierki. Dann podejrzewał, ze zabicie przez nią 20 ludzi było dopiero początkiem.
Vivian zaś nie czuła nic. Jedynym powodem dla którego żyła była zemsta. Zemsta na Czarnym Panu i Brainie i nic jej od tego nie odwiedzie.
Czuła sie winna, bardzo winna bo to przez nią ciocia i wujek nie żyją.. Siedzieli wszyscy w salonie. Sharan, Chris, Megy i Nathan. Dyskutowali. Vivian usłyszała kawałek rozmowy i sie do nich dołączyła.. Była za ciocia i wujkiem. Misja nie zapowiadała sie tak tragicznie. Mały wywiad i powrót do domu. Tylko tyle. Megy i Nathan sie zgodzili bo w przeciwieństwie do Sharan i Chris'a oni nie mieli żadnego dziecka. Vivian na to przystała, a jej rodzice w końcu sie zgodzili. Następnego dnia oboje wyruszyli z Uniwersytetu zaraz po popołudniowych lekcjach. Vivian wyglądała w tedy z okna, ostatni raz widziała ich żywych.
Na to wspomnienie dziewczynie kręcą sie łzy w oczach. Próbuje z tym wałczyć ale powoli przegrywa te walkę.
Sharan bardziej niż maż przezywa śmierć siostry i szwagra. Nie widziała ich przez osiem lat, kiedy to zostawili Vivian w ich rekach i wcześniej, kiedy ona, Chris i mała Vivian musieli uciekać z Verony. Przez ten cały czas myślała o spotkaniu z Megy a gdy to sie stało została ona jej odebrana.
Alex nie miał co robić wiec włóczył sie po Veronie. Dann go nie pilnował bo miał inne sprawy na głowie, wiec chłopak nie mając co robić, zwiedzał miasto. Czwartego dnia po przyjeździe Alex poznał Adriana - dobrze zbudowanego, niewysokiego bruneta o bystrym a zarazem złowieszczym spojrzeniu w ciemno-brązowych oczach. Od tamtej pory Alex chodził z nim poznając głębiej Veronę i jej mieszkańców.
- Znasz Vivian ? - spytał pewnego razu Alex Adriana.
- Chodzimy do jednej klasy. Raczej chodziliśmy a czemu pytasz ?
- O tak. Czemu " raczej chodziliście "?
- Po zabójstwie Mistrza i Mistrzyni ponoć sie załamała i od tamtej pory słuch o niej zaginął. Co ona tak cie interesuje ?
- To moja najlepsza przyjaciółka. Chciałem wiedzieć czy tutaj ma jakiś przyjaciół ?
- Tutaj? Tutaj jej nikt nie lubi.
- Czemu?
- Na początku roku poszła plotka ze uprawia czarna magie. Została odrzucona przez większość.
- Niby kto tak powiedział ?
- Ja. - odparł z duma Adrian. Alex popatrzył na niego krzywo.
- Nie patrz tak na mnie. Znalem cie jeszcze zanim sie poznaliśmy. Twój brat został zaklęty przez mojego Mistrza a ty robisz wszystko aby zachować go przy życiu. Dlatego przyjaźnisz się z Vivian.
- Skąd..?
- To wiem ? Jestem jego bratankiem, mój ojciec to jego brat.
Po tych wydarzeniach zmieniło się wszystko i to o sto osiemdziesiąt stopni.
-----------------------------
Witam :)Myślę, że ciekawskich trochę uspokoiłam aczkolwiek to nie jest jeszcze koniec!
Małe pytanie: Co zrobi Alex, skoro przyjaźni się z wrogiem Vivian i ten zna jego tajemnice ? Odpowiedzi w komentarzu :)
Po tygodniu Vivian opuściła swój pokój. Z początku nikt jej nie poznał. Oczy miała czerwone ale w jej wzroku było widać złowieszcze iskierki. Dann podejrzewał, ze zabicie przez nią 20 ludzi było dopiero początkiem.
Vivian zaś nie czuła nic. Jedynym powodem dla którego żyła była zemsta. Zemsta na Czarnym Panu i Brainie i nic jej od tego nie odwiedzie.
Czuła sie winna, bardzo winna bo to przez nią ciocia i wujek nie żyją.. Siedzieli wszyscy w salonie. Sharan, Chris, Megy i Nathan. Dyskutowali. Vivian usłyszała kawałek rozmowy i sie do nich dołączyła.. Była za ciocia i wujkiem. Misja nie zapowiadała sie tak tragicznie. Mały wywiad i powrót do domu. Tylko tyle. Megy i Nathan sie zgodzili bo w przeciwieństwie do Sharan i Chris'a oni nie mieli żadnego dziecka. Vivian na to przystała, a jej rodzice w końcu sie zgodzili. Następnego dnia oboje wyruszyli z Uniwersytetu zaraz po popołudniowych lekcjach. Vivian wyglądała w tedy z okna, ostatni raz widziała ich żywych.
Na to wspomnienie dziewczynie kręcą sie łzy w oczach. Próbuje z tym wałczyć ale powoli przegrywa te walkę.
Sharan bardziej niż maż przezywa śmierć siostry i szwagra. Nie widziała ich przez osiem lat, kiedy to zostawili Vivian w ich rekach i wcześniej, kiedy ona, Chris i mała Vivian musieli uciekać z Verony. Przez ten cały czas myślała o spotkaniu z Megy a gdy to sie stało została ona jej odebrana.
Alex nie miał co robić wiec włóczył sie po Veronie. Dann go nie pilnował bo miał inne sprawy na głowie, wiec chłopak nie mając co robić, zwiedzał miasto. Czwartego dnia po przyjeździe Alex poznał Adriana - dobrze zbudowanego, niewysokiego bruneta o bystrym a zarazem złowieszczym spojrzeniu w ciemno-brązowych oczach. Od tamtej pory Alex chodził z nim poznając głębiej Veronę i jej mieszkańców.
- Znasz Vivian ? - spytał pewnego razu Alex Adriana.
- Chodzimy do jednej klasy. Raczej chodziliśmy a czemu pytasz ?
- O tak. Czemu " raczej chodziliście "?
- Po zabójstwie Mistrza i Mistrzyni ponoć sie załamała i od tamtej pory słuch o niej zaginął. Co ona tak cie interesuje ?
- To moja najlepsza przyjaciółka. Chciałem wiedzieć czy tutaj ma jakiś przyjaciół ?
- Tutaj? Tutaj jej nikt nie lubi.
- Czemu?
- Na początku roku poszła plotka ze uprawia czarna magie. Została odrzucona przez większość.
- Niby kto tak powiedział ?
- Ja. - odparł z duma Adrian. Alex popatrzył na niego krzywo.
- Nie patrz tak na mnie. Znalem cie jeszcze zanim sie poznaliśmy. Twój brat został zaklęty przez mojego Mistrza a ty robisz wszystko aby zachować go przy życiu. Dlatego przyjaźnisz się z Vivian.
- Skąd..?
- To wiem ? Jestem jego bratankiem, mój ojciec to jego brat.
Po tych wydarzeniach zmieniło się wszystko i to o sto osiemdziesiąt stopni.
-----------------------------
Witam :)Myślę, że ciekawskich trochę uspokoiłam aczkolwiek to nie jest jeszcze koniec!
Małe pytanie: Co zrobi Alex, skoro przyjaźni się z wrogiem Vivian i ten zna jego tajemnice ? Odpowiedzi w komentarzu :)
wtorek, 25 marca 2014
Rozdział dziewiąty
Zbliżała się do grupy. Wiedziała kim są i co
zrobili. Wiedziała na ich temat wszystko co potrzebowała. Czwórka mężczyzn i
trzy kobiety w wieku od 20 do 30 lat byli szpiegami niejakiego Brain’a i to oni
zabili jej wujostwo. To dziewczynie wystarczyło.
Nim Vivian zbliżyła się dostatecznie blisko, trzy roześmiane kobiety padły bez tchu, ku zdziwieniu ich towarzyszy. Mężczyźni rozglądali się wokół, ale widzieli tylko nic niezagrażającą dziewczynę. Jak bardzo się mylili.
Po paru metrach dwójka z mężczyzn padła trupem. Ci, którzy pozostali przy życiu zdali sobie sprawę z tego, iż ta niepozorna dziewczyna stwarza zagrożenie, z którym trzeba się liczyć.
- Czego chcesz? - spytał wyższy z szpiegów.
- Proste. Zemsty. - odparła dziewczyna.
- Za co ? - dopytywał się drugi mężczyzna.
Vivian milczała. Wysoki miał ciemną skórę i jasne włosy. Jego towarzysz był blady jak trup z ciemnymi włosami. Za plecami dziewczyny zjawili się inni. Nie było ich wielu ale ona nic nie robiła. Czekała.
Pierwszy pocisk pojawił się nagle, odbił się jednak i " nieszczęśliwie " trafił w Wysokiego, który zaczął się palić. Jego towarzysz odsunął się ale nie był dość szybki - jego płaszcz zajął się ogniem i nic nie dało się zrobić.
- Zadowolona ? - spytał głos za plecami Vivian. Dziewczyna odwróciła się do niego. Był to młody mężczyzna. Przypominał jej Dann’ego, może dlatego, że obaj byli z tego samego wieku.. - Popatrz co zrobiłaś.
- A wy ? - odparowała ze złością. Chłopak tylko wzruszył ramionami co jeszcze bardziej rozwścieczyło nastolatkę. Po minucie zostali tylko we dwoje. " Ochrona " młodego szpiega składająca się z pięciu mężczyzn leżała nieruchomo na ziemi.
Vivian uśmiechnęła się blado.
- Powiedz swojemu Panu, że to jeszcze nie koniec.
Chłopak odwrócił się i odbiegł.
Dziewczyna poszła w drugą stronę. Do miasta. Ludzie z ciekawością na nią spoglądali - jedna młoda dziewczyna a za nią " lecą" trupy. Vivian ustawiła je w stos i odwróciła się do tłumu, który zebrał sie na placu.
- Ludu Verony ! - krzyknęła. Jej głos był spokojny mimo targających ją emocji. - Ci, którzy nie wiedzą lub mnie nie rozpoznają to nazywam się Vivian Score. Wiele lat temu pewna kobieta przepowiedziała iż urodzi się dziecko mające moc pokonania Czarnego Pana. Tym dzieckiem jestem Ja. Tak jestem tutaj dziś aby tę przepowiednię spełnić !
Ludzie szeptali między sobą, ona im na to pozwoliła. Ktoś za tłumem próbował się do niej przedrzeć ale ciekawskich było zbyt wielu. Powoli tłum zamilkł.
- Zastanawiacie się, zapewnie skąd się wzięłam i dlaczego za mną leżą martwi ludzie ? Odpowiedź jest prosta. Pochodzę z małego miasteczka, przyjechałam tutaj niedawno i wiele się o sobie dowiedziałam. Stąd wiem o przepowiedni. Ci ludzie za mną to szpiedzy. - chwila ciszy.- Tak. Szpiedzy. Niejakiego Czarnego Pana. Co oni tutaj robią?
Znów cisza. Dziewczynie zaczęło sie to podobać.
- Zabili mi część rodziny. Moją ciocię i mojego wujka zamordowano na misji, która w ogóle nie miała mieć miejsca. Ja ich do tego skłoniłam. Chciałam aby się do czegoś przydali. Misja ta nie stwarzała żadnego zagrożenia. Pomyliłam się i to bardzo. Teraz niech odpokutują Ci, którzy skrzywdzili nie tylko mnie ale i was i wasze rodziny !
Po tych słowach stos zaczął się palić. Vivian zeszła z widoku i udała się do Domu Magów. Tam położyła się na łóżku i zaczęła płakać.
------------------------------------------------------
Witam :) Wiem dawno mnie tutaj nie było za co serdecznie przepraszam :)
Ciekawe? Komentuj ! :D
Nim Vivian zbliżyła się dostatecznie blisko, trzy roześmiane kobiety padły bez tchu, ku zdziwieniu ich towarzyszy. Mężczyźni rozglądali się wokół, ale widzieli tylko nic niezagrażającą dziewczynę. Jak bardzo się mylili.
Po paru metrach dwójka z mężczyzn padła trupem. Ci, którzy pozostali przy życiu zdali sobie sprawę z tego, iż ta niepozorna dziewczyna stwarza zagrożenie, z którym trzeba się liczyć.
- Czego chcesz? - spytał wyższy z szpiegów.
- Proste. Zemsty. - odparła dziewczyna.
- Za co ? - dopytywał się drugi mężczyzna.
Vivian milczała. Wysoki miał ciemną skórę i jasne włosy. Jego towarzysz był blady jak trup z ciemnymi włosami. Za plecami dziewczyny zjawili się inni. Nie było ich wielu ale ona nic nie robiła. Czekała.
Pierwszy pocisk pojawił się nagle, odbił się jednak i " nieszczęśliwie " trafił w Wysokiego, który zaczął się palić. Jego towarzysz odsunął się ale nie był dość szybki - jego płaszcz zajął się ogniem i nic nie dało się zrobić.
- Zadowolona ? - spytał głos za plecami Vivian. Dziewczyna odwróciła się do niego. Był to młody mężczyzna. Przypominał jej Dann’ego, może dlatego, że obaj byli z tego samego wieku.. - Popatrz co zrobiłaś.
- A wy ? - odparowała ze złością. Chłopak tylko wzruszył ramionami co jeszcze bardziej rozwścieczyło nastolatkę. Po minucie zostali tylko we dwoje. " Ochrona " młodego szpiega składająca się z pięciu mężczyzn leżała nieruchomo na ziemi.
Vivian uśmiechnęła się blado.
- Powiedz swojemu Panu, że to jeszcze nie koniec.
Chłopak odwrócił się i odbiegł.
Dziewczyna poszła w drugą stronę. Do miasta. Ludzie z ciekawością na nią spoglądali - jedna młoda dziewczyna a za nią " lecą" trupy. Vivian ustawiła je w stos i odwróciła się do tłumu, który zebrał sie na placu.
- Ludu Verony ! - krzyknęła. Jej głos był spokojny mimo targających ją emocji. - Ci, którzy nie wiedzą lub mnie nie rozpoznają to nazywam się Vivian Score. Wiele lat temu pewna kobieta przepowiedziała iż urodzi się dziecko mające moc pokonania Czarnego Pana. Tym dzieckiem jestem Ja. Tak jestem tutaj dziś aby tę przepowiednię spełnić !
Ludzie szeptali między sobą, ona im na to pozwoliła. Ktoś za tłumem próbował się do niej przedrzeć ale ciekawskich było zbyt wielu. Powoli tłum zamilkł.
- Zastanawiacie się, zapewnie skąd się wzięłam i dlaczego za mną leżą martwi ludzie ? Odpowiedź jest prosta. Pochodzę z małego miasteczka, przyjechałam tutaj niedawno i wiele się o sobie dowiedziałam. Stąd wiem o przepowiedni. Ci ludzie za mną to szpiedzy. - chwila ciszy.- Tak. Szpiedzy. Niejakiego Czarnego Pana. Co oni tutaj robią?
Znów cisza. Dziewczynie zaczęło sie to podobać.
- Zabili mi część rodziny. Moją ciocię i mojego wujka zamordowano na misji, która w ogóle nie miała mieć miejsca. Ja ich do tego skłoniłam. Chciałam aby się do czegoś przydali. Misja ta nie stwarzała żadnego zagrożenia. Pomyliłam się i to bardzo. Teraz niech odpokutują Ci, którzy skrzywdzili nie tylko mnie ale i was i wasze rodziny !
Po tych słowach stos zaczął się palić. Vivian zeszła z widoku i udała się do Domu Magów. Tam położyła się na łóżku i zaczęła płakać.
------------------------------------------------------
Witam :) Wiem dawno mnie tutaj nie było za co serdecznie przepraszam :)
Ciekawe? Komentuj ! :D
wtorek, 18 marca 2014
Przepraszam :(
Dawno mnie tutaj nie było, za co serdecznie przepraszam. Nie mam jak na razie czasu aby dodawać nowe notki.. Myślę, że dodam w najbliższym czasie.. Niestety szkoła to nie bajka, a mi na przyszły tydzień wypada sprawdzian po sprawdzianie..
Przygoda z Vivian nie dobiegła jeszcze do końca więc czekajcie cierpliwie ! :)))))
Przygoda z Vivian nie dobiegła jeszcze do końca więc czekajcie cierpliwie ! :)))))
poniedziałek, 3 marca 2014
Rozdział ósmy
Vivian nerwowo chodziła po pokoju. Dann wybrał
się na "tajną" misję wraz z Channem i Mistrzyni Nani. Dziewczyna
wiedziała, że chodzi o Alexa, od oczywiście maga, bo rodzice nic nie chcieli
jej powiedzieć. Dann nie ma tak zaplątanego języka i wszystko jej
wypaplał..
W końcu uspokoiła się, zamknęła drzwi na kluczyk, aby nikt nie wszedł i usiadła na podłodze. Stworzyła kulę i czekała.
W kuli widziała pokój, który wydawał jej się dziwnie znajomo. Po chwili uświadomiła sobie, że to pokój Alexa i była w nim wiele razy.
- Vivian ! - to był zadowolony głos Danna, który chwile później pojawił się w kuli. Alex siedział koło niego i się uśmiechał.
- Cześć chłopaki. - powiedziała. - Dann to prawda, że Alex ma w sobie moc?
- Tak. - odparł uśmiechnięty mag.
- O co chodzi? - dopytał się Alex.
- Przyjacielu mój drogi, mówimy o tym, że za niedługo przyjedziesz tutaj do Verony! - prawie wrzasnęła ale się w ostatniej chwili opanowała.
- Naprawdę ?
- Takie jest prawo. - odpowiedział mu Dann. - Jest parę szczegółów , które trzeba dotrzymać, ale na razie się nie przejmuj. Vivian mów co dzieje się w Veronie.
- Szkoda gadać.. Jednym słowem : źle. Brain ciągle gdzieś znika, ludzie coraz częściej giną. Jedyna dobra wiadomość to taka, że jestem im nie potrzebna i robię co chce. - dodała z uśmiechem.
- A czy przypadkiem nie chodzisz do miasteczka ?
- Owszem. - odparła zadowolona.
- A Czarnoksiężnik?
- Nie boję się go. Przecież i tak kiedyś stanę z nim oko w oko... - powiedziała ale przerwała jej mama.
- Vivian, dziecko chodź tutaj ! - dziewczyna spojrzała na Danna, później na drzwi. Wiedziała, że coś się stało, ponieważ mama mówiła do niej " dziecko " tylko w złych sytuacjach.
- Może pójdę zobaczyć co się stało. - rzekła po chwili ciszy do chłopaków. - Jeszcze się odezwę.
Powoli otworzyła drzwi i zeszła po schodach. W salonie było pełno magów, to nie był dziwny widok, ponieważ ostatnimi czasy często tutaj bywali. Zdziwiło ją jednak usytuowanie, mianowicie mniej więcej na środku salonu nie stały żadne krzesła czy choćby stół. Dziewczyna podeszła bliżej i zobaczyła zapłakaną mamę leżącą nad czyimś ciałem, obok niego leżało drugie. Tata siedział na krześle, z twarzą zakrytą dłońmi i równie zapłakanego co mama. Vivian przysunęła się bliżej i zobaczyła twarze zmarłych. Byli to ciocia i wujek. Mama spojrzała na nią niemal błagalnie ale córka nie podeszła do niej lecz odwróciła się i wyszła z mieszkania.
----------------------------------
W końcu uspokoiła się, zamknęła drzwi na kluczyk, aby nikt nie wszedł i usiadła na podłodze. Stworzyła kulę i czekała.
W kuli widziała pokój, który wydawał jej się dziwnie znajomo. Po chwili uświadomiła sobie, że to pokój Alexa i była w nim wiele razy.
- Vivian ! - to był zadowolony głos Danna, który chwile później pojawił się w kuli. Alex siedział koło niego i się uśmiechał.
- Cześć chłopaki. - powiedziała. - Dann to prawda, że Alex ma w sobie moc?
- Tak. - odparł uśmiechnięty mag.
- O co chodzi? - dopytał się Alex.
- Przyjacielu mój drogi, mówimy o tym, że za niedługo przyjedziesz tutaj do Verony! - prawie wrzasnęła ale się w ostatniej chwili opanowała.
- Naprawdę ?
- Takie jest prawo. - odpowiedział mu Dann. - Jest parę szczegółów , które trzeba dotrzymać, ale na razie się nie przejmuj. Vivian mów co dzieje się w Veronie.
- Szkoda gadać.. Jednym słowem : źle. Brain ciągle gdzieś znika, ludzie coraz częściej giną. Jedyna dobra wiadomość to taka, że jestem im nie potrzebna i robię co chce. - dodała z uśmiechem.
- A czy przypadkiem nie chodzisz do miasteczka ?
- Owszem. - odparła zadowolona.
- A Czarnoksiężnik?
- Nie boję się go. Przecież i tak kiedyś stanę z nim oko w oko... - powiedziała ale przerwała jej mama.
- Vivian, dziecko chodź tutaj ! - dziewczyna spojrzała na Danna, później na drzwi. Wiedziała, że coś się stało, ponieważ mama mówiła do niej " dziecko " tylko w złych sytuacjach.
- Może pójdę zobaczyć co się stało. - rzekła po chwili ciszy do chłopaków. - Jeszcze się odezwę.
Powoli otworzyła drzwi i zeszła po schodach. W salonie było pełno magów, to nie był dziwny widok, ponieważ ostatnimi czasy często tutaj bywali. Zdziwiło ją jednak usytuowanie, mianowicie mniej więcej na środku salonu nie stały żadne krzesła czy choćby stół. Dziewczyna podeszła bliżej i zobaczyła zapłakaną mamę leżącą nad czyimś ciałem, obok niego leżało drugie. Tata siedział na krześle, z twarzą zakrytą dłońmi i równie zapłakanego co mama. Vivian przysunęła się bliżej i zobaczyła twarze zmarłych. Byli to ciocia i wujek. Mama spojrzała na nią niemal błagalnie ale córka nie podeszła do niej lecz odwróciła się i wyszła z mieszkania.
----------------------------------
Witam :P Ten rozdział jest
trochę krótki, ale mam nadzieje, że zaciekawiłam was i nim. Przepraszam Was, że
dopiero dziś a nie w piątek, ale jakoś tak mi szybko weekend zleciał, że nie
miałam czasu aby wejść na kompa.
piątek, 21 lutego 2014
Rozdział siódmy
Dziewczyna nie odzywała się do
nikogo. W klasie panowała dziwna atmosfera a z tego co podsłuchała, dziewczyny
nie chcą z nią gadać bo boją się Adriana..On natomiast zyskał sobie powszechną
sławę, opowiadając coraz to bardziej "fascynujące" bajki – oczywiście
na jej temat i wymyślane oczywiście przez niego oraz brane z kosmosu. Klasa
natomiast słuchała go z takim przejęciem jakby nigdy w życiu o czymś takim nie
słyszeli..
Zaczęła więc szukać. Ciągle siedziała w Wielkiej Bibliotece szukając choć sama nie wiedziała czego.
Dni zmieniały się w tygodnie, tygodnie w miesiące a w Veronie powoli robiło się coraz zimniej. Vivian nawet nie zauważyła kiedy minęło już prawie pół roku odkąd tutaj przybyła. Czasem miała ochotę spakować się i wrócić do dawnego domu, przyjaciół i Alexa. Rodzicom nie powiedziała, że wie. Przyśnił jej się wczoraj, z odpowiedzią na jej pytanie. Na razie zostawiła to dla siebie i nie zamierzała tego wyjawiać jakby bała się, że on zniknie.
Vivian siedziała w pokoju, czytając grubą księgę zatytułowaną " Dzieje Verony przez tysiąclecia.", gdy usłyszała wołanie z dołu.
- Vivian! - wołała Sharan.
- Zaraz! - odkrzyknęła.
- Vivian!!
- Już, już. - mruknęła, zamykając księgę i schodząc po schodach. - Stało się coś? Bo tak jakby się uczę.
- Nie. - odparł wujek. Vivian popatrzyła na niego zażenowana. Ściągają ją z uczenia się gdy nic się nie stało.
- To zawołajcie mnie jak coś będzie się działo, bo jestem zajęta.
- Kochanie, jest coś o czym nam nie powiedziałaś? - spytała ją mama.
- A wy? - odrzekła dziewczyna z bojowym nastawieniem. - Na przykład, czemu nie powiedzieliście mi o Alexie?
Nikt jej nie opowiedział. Spodziewała się takiej reakcji. Do salonu wśliznął się Dann, Vivian nadal jednak czekała na odpowiedź.
- No więc? Wyczyściliście mi pamięć. Kłamaliście. To o tym mówił Czarny Pan. Powiedział, że czegoś nie pamiętam. Miał na myśli Alexa, moje dzieciństwo, wszystko. Ja się zastanawiam tylko po co mu to było?
- Musieliśmy dla twojego bezpieczeństwa.- westchnęła Megy. Dann patrzył to na nią to na jej rodziców.
- Mojego bezpieczeństwa? Wy nic nie rozumiecie.. Ja tego nie chciałam..
I wybiegła. Ostatnio tak wyglądały ich rozmowy, krótka wymiana zdań po której dziewczyna wybiegała albo do pokoju albo gdzieś, gdzie rodzice nie mogli jej znaleźć. Teraz jednak pobiegła do swojego pokoju, trzaskając przy tym mocno drzwiami. Walnęła się na łóżko, zakrywając głowę poduszkami.
.
***
Alex leżał na łóżku patrząc w sufit. Ciągle widział tam uśmiechniętą dziewczynę, nagle w głowie usłyszał własne imię. Wszystko sobie przypomniał.. Zbiegł do salonu, gdzie zastał rodziców siedzących koło siebie i rozmawiających szeptem.. Gdy go zobaczyli odsunęli się.
- Stało się coś? - spytała się go mama.
- Tak, powiedzmy. Czemu nie powiedzieliście mi o Vivian?
- O kim? - jego ojciec próbował udawać, że nic nie wie ale jego syn za dobrze go zna. Pan Delvano był starszą wersją Alexa.
- Nie udawaj.
W ty momencie do salonu wleciał biały ptak, podobny do kruka jak i do sowy. W każdym bądź razie Alex widział takie coś pierwszy raz w życiu. Na jego nóżce przyczepiony był list, który Alex zręcznie zabrał przed ojcem. Napisane było w nim:
" Vivian już wszystko wie, Czarny Pan się odradza. Pojutrze przybędzie Nani z Dannem i Chanem. Będą was przez trochę obserwować.
Z poważaniem Mistrz Chris. "
Alex przyglądał się temu, po czym oddał list i wyszedł.
Tak jak zapowiedział ten cały "Mistrz" po trzech dniach zjawiła trójka ludzi. Wyglądali bardzo dziwnie - ubrani byli w czarne długie szaty. Ich twarze też były inne : kobieta miała lekki uśmiech na twarzy, wysoki blondyn o imieniu Dann był cały czas wesoły, natomiast Chann był ponury. Od razu przydzielili sobie członka rodziny. Alana nie było, ponieważ wyjechał na trochę do babci.
Chłopak siedział w pokoju, pakując się do szkoły gdy przyszedł Dann. Jak zwykle uśmiechnięty.
- Alex.. - mag nie wiedział od czego zacząć.
- Co u Vivian?
- Ciężko było. Teraz jest już lepiej.
- Yhym. To dobrze. - zabrał plecak i zszedł na dół. Przed wyjściem Dann przemienił się w zupełnie innego człowieka. Miał czarną koszulkę, czarne spodnie i białe tenisówki. Włosy również przemalował sobie na czarno. Obaj udali się do budynku, w którym Alex się uczył.
Zaczęła więc szukać. Ciągle siedziała w Wielkiej Bibliotece szukając choć sama nie wiedziała czego.
Dni zmieniały się w tygodnie, tygodnie w miesiące a w Veronie powoli robiło się coraz zimniej. Vivian nawet nie zauważyła kiedy minęło już prawie pół roku odkąd tutaj przybyła. Czasem miała ochotę spakować się i wrócić do dawnego domu, przyjaciół i Alexa. Rodzicom nie powiedziała, że wie. Przyśnił jej się wczoraj, z odpowiedzią na jej pytanie. Na razie zostawiła to dla siebie i nie zamierzała tego wyjawiać jakby bała się, że on zniknie.
Vivian siedziała w pokoju, czytając grubą księgę zatytułowaną " Dzieje Verony przez tysiąclecia.", gdy usłyszała wołanie z dołu.
- Vivian! - wołała Sharan.
- Zaraz! - odkrzyknęła.
- Vivian!!
- Już, już. - mruknęła, zamykając księgę i schodząc po schodach. - Stało się coś? Bo tak jakby się uczę.
- Nie. - odparł wujek. Vivian popatrzyła na niego zażenowana. Ściągają ją z uczenia się gdy nic się nie stało.
- To zawołajcie mnie jak coś będzie się działo, bo jestem zajęta.
- Kochanie, jest coś o czym nam nie powiedziałaś? - spytała ją mama.
- A wy? - odrzekła dziewczyna z bojowym nastawieniem. - Na przykład, czemu nie powiedzieliście mi o Alexie?
Nikt jej nie opowiedział. Spodziewała się takiej reakcji. Do salonu wśliznął się Dann, Vivian nadal jednak czekała na odpowiedź.
- No więc? Wyczyściliście mi pamięć. Kłamaliście. To o tym mówił Czarny Pan. Powiedział, że czegoś nie pamiętam. Miał na myśli Alexa, moje dzieciństwo, wszystko. Ja się zastanawiam tylko po co mu to było?
- Musieliśmy dla twojego bezpieczeństwa.- westchnęła Megy. Dann patrzył to na nią to na jej rodziców.
- Mojego bezpieczeństwa? Wy nic nie rozumiecie.. Ja tego nie chciałam..
I wybiegła. Ostatnio tak wyglądały ich rozmowy, krótka wymiana zdań po której dziewczyna wybiegała albo do pokoju albo gdzieś, gdzie rodzice nie mogli jej znaleźć. Teraz jednak pobiegła do swojego pokoju, trzaskając przy tym mocno drzwiami. Walnęła się na łóżko, zakrywając głowę poduszkami.
.
***
Alex leżał na łóżku patrząc w sufit. Ciągle widział tam uśmiechniętą dziewczynę, nagle w głowie usłyszał własne imię. Wszystko sobie przypomniał.. Zbiegł do salonu, gdzie zastał rodziców siedzących koło siebie i rozmawiających szeptem.. Gdy go zobaczyli odsunęli się.
- Stało się coś? - spytała się go mama.
- Tak, powiedzmy. Czemu nie powiedzieliście mi o Vivian?
- O kim? - jego ojciec próbował udawać, że nic nie wie ale jego syn za dobrze go zna. Pan Delvano był starszą wersją Alexa.
- Nie udawaj.
W ty momencie do salonu wleciał biały ptak, podobny do kruka jak i do sowy. W każdym bądź razie Alex widział takie coś pierwszy raz w życiu. Na jego nóżce przyczepiony był list, który Alex zręcznie zabrał przed ojcem. Napisane było w nim:
" Vivian już wszystko wie, Czarny Pan się odradza. Pojutrze przybędzie Nani z Dannem i Chanem. Będą was przez trochę obserwować.
Z poważaniem Mistrz Chris. "
Alex przyglądał się temu, po czym oddał list i wyszedł.
Tak jak zapowiedział ten cały "Mistrz" po trzech dniach zjawiła trójka ludzi. Wyglądali bardzo dziwnie - ubrani byli w czarne długie szaty. Ich twarze też były inne : kobieta miała lekki uśmiech na twarzy, wysoki blondyn o imieniu Dann był cały czas wesoły, natomiast Chann był ponury. Od razu przydzielili sobie członka rodziny. Alana nie było, ponieważ wyjechał na trochę do babci.
Chłopak siedział w pokoju, pakując się do szkoły gdy przyszedł Dann. Jak zwykle uśmiechnięty.
- Alex.. - mag nie wiedział od czego zacząć.
- Co u Vivian?
- Ciężko było. Teraz jest już lepiej.
- Yhym. To dobrze. - zabrał plecak i zszedł na dół. Przed wyjściem Dann przemienił się w zupełnie innego człowieka. Miał czarną koszulkę, czarne spodnie i białe tenisówki. Włosy również przemalował sobie na czarno. Obaj udali się do budynku, w którym Alex się uczył.
sobota, 15 lutego 2014
Liebster Award
Liebster Award to nominacja, którą otrzymałam od Eveneth Black i za
którą jestem niezmiennie wdzięczna. Nominacja ta jest przyznawana blogom o
małej liczbie obserwujących, aby mogli się "wybić". Dostałam 11 pytań
na które teraz odpowiem. :)
1.Skąd wziął się pomysł na Twojego bloga?
- Cóż.. kiedy zaczęłam pisać o Vivian, chciałam zobaczyć czy to wypali i w tedy założyłam tego bloga.
2.Jakie jest twoje ulubione zajęcie w weekend/ferie/wakacje?
- Przeważnie wtedy czytam. W wakacje jeżdżę na rolkach.
3. Twoja ulubiona piosenka?
- Nie mam określonej. Wszystkie mi się podobają.
4. Najpiękniejsze wspomnienie z dzieciństwa?
- Hymm.. wspólne zabawy z rodzeństwem.
5. Ukochana seria książek?
- Jest ich dwie : Harry Potter i Zwiadowcy.
6.Masz jakieś zajęcia pozalekcyjne? Na przykład teatr, plastykę itp.?
- Nie mam.
7. Twój ulubiony blog?
- Oprócz swojego nie mam ulubionego.
8. Do której postaci z Twojego bloga masz największy sentyment?
- Do głównej bohaterki - Vivian Score.
9.Ulubiony aktor/aktorka?
- Nie mam takiego/ takiej.
10. Najlepszy pisarz/ pisarka?
- J.K. Rowling/ John Flanagan.
11. Gdybyś mogła znaleźć się w tylko jednej z książkowej krain, to która to była i dlaczego?
- Ciężko wybrać. Chciałabym się znaleźć w Araluen ponieważ chciałabym tam zostać zwiadowcą.
To wszystkie pytania. Odpowiedzi na nie sprawiły mi wielką przyjemność. <3
1.Skąd wziął się pomysł na Twojego bloga?
- Cóż.. kiedy zaczęłam pisać o Vivian, chciałam zobaczyć czy to wypali i w tedy założyłam tego bloga.
2.Jakie jest twoje ulubione zajęcie w weekend/ferie/wakacje?
- Przeważnie wtedy czytam. W wakacje jeżdżę na rolkach.
3. Twoja ulubiona piosenka?
- Nie mam określonej. Wszystkie mi się podobają.
4. Najpiękniejsze wspomnienie z dzieciństwa?
- Hymm.. wspólne zabawy z rodzeństwem.
5. Ukochana seria książek?
- Jest ich dwie : Harry Potter i Zwiadowcy.
6.Masz jakieś zajęcia pozalekcyjne? Na przykład teatr, plastykę itp.?
- Nie mam.
7. Twój ulubiony blog?
- Oprócz swojego nie mam ulubionego.
8. Do której postaci z Twojego bloga masz największy sentyment?
- Do głównej bohaterki - Vivian Score.
9.Ulubiony aktor/aktorka?
- Nie mam takiego/ takiej.
10. Najlepszy pisarz/ pisarka?
- J.K. Rowling/ John Flanagan.
11. Gdybyś mogła znaleźć się w tylko jednej z książkowej krain, to która to była i dlaczego?
- Ciężko wybrać. Chciałabym się znaleźć w Araluen ponieważ chciałabym tam zostać zwiadowcą.
To wszystkie pytania. Odpowiedzi na nie sprawiły mi wielką przyjemność. <3
piątek, 14 lutego 2014
Rozdział szósty
Od tamtych wydarzeń minęło już ponad
dwa miesiące. Vivian ciągle czuła się źle i nadal nie zapominała słów
Czarnoksiężnika. Rodzice nic nie chcieli jej powiedzieć a Dann unikał tego
tematu jak ognia choć dziewczyna wiedziała, że on chce jej o tym powiedzieć. W
wolnych chwilach myślała, próbowała sobie przypomnieć dzieciństwo ale nie
mogła. W nocy natomiast śnił jej się tajemniczy chłopak. Nie potrafiła
zapomnieć jego twarzy ale też nie potrafiła przypomnieć sobie jego imienia. Nie
chciała pytać się o niego rodziców bo wiedziała, że i tak jej nie
odpowiedzią.
Dziewczyna uczyła się bardzo dobrze. Zdała pomyślnie test co zadowoliło nie tylko jej rodziców ale i Radę Snobów ( jak mówił na Radę Starszych Dann ) Ona nie koniecznie była z tego zadowolona. Czuła się obserwowana na każdym kroku przez Braina. Magowie przyzwyczaili się już do niej i nie spoglądali na nią ilekroć zjawiła się w holu czy na dworze.
Vivian samotnie szła do sali chemicznej gdzie miała teraz mieć lekcje z wujkiem. Usiadła z tyłu klasy jak zwykle i czekała na wuja. Rozglądała się po klasie. Nikt na nią nie zwracał uwagi jakby się jej bali. Trzy dziewczyny na początku rozmawiały ze sobą o czymś ważnym i co chwile któraś się obrażała. Następnie jeden chłopak pokazywał swoje muskuły siedzącym naprzeciwko niemu dziewczynom. Za nimi chłopaki grali w karty. A przed nią dziewczyna malowała się i Vivian widziała w lusterku, że co chwile się na nią spogląda. W sumie jej klasa liczyła piętnaście osób z czego cztery jeszcze nie przybyły do Verony..
Mistrz Nathan przybył do klasy równie z dzwonkiem. Vivian dawno nie widziała wujka ale to co zobaczyła bardzo ją zszokowało. Nathan nie miał już tego uśmiechu, z którym wkroczył do Verony. Wyglądał tak jakby nie spał od wielu dni.
Czyżby Verona mu nie służyła? - zastanowiła się - Czy to przeze mnie?
- Mistrzu Nathanie ! - ryknęła chórem klasa.
- Dzień dobry - mruknął ledwie słyszalnie Nathan. - Bądźcie chwilę spokojni. Muszę coś załatwić. Vivian bądź tak łaskawa i popilnuj klasy..
- Dobrze, Mistrzu.
Gdy wyszedł w klasie zapanował chaos jeszcze większy niż podczas przerwy. Każdy próbował przekrzyczeć siebie nawzajem. Vivian była spokojna ale do czasu..
- Pacz na tamtą. - mówił chłopak, który ostatnio chwalił się swoimi muskułami. - Ma wuja chemika i wszystko co zrobi ujdzie jej płazem..
- Adrian nie bądź złośliwy. - powiedziała dziewczyna przed nim. - To nie jej wina.
- Dominika bronisz jej?
- Może.
- To idź może Cię ułaskawi.
- O czym ty mówisz? - spytała inna dziewczyna.
- Ona stosuje c z a r n ą magię, Pat. Słyszałem, że naucza ją jakiś niedorostek imieniem Dann. Ponoć jej rodzice walczyli po stronie Czarnego Pana ale gdy dowiedzieli się, że każdy zdrajca zostaje zabity albo skazany to od razu zmienili stronę..
Vivian słuchała tego spokojnie ale gdy nazwał Danna " niedorostkiem " niewytrzymała. Wstała i podeszła do niego po cichu słuchając jak obraża jej rodzinę. Klasa ucichła widząc co się dzieje.
- Jak miło. - powiedziała cicho. Adrian odwrócił się zaskoczony. - Słyszeć takie oszczerstwa pod swoim adresem mimo, że są nieprawdziwe..
- Bo ty wiesz najlepiej. - warknął chłopak.
- No w końcu to moja rodzina. Więc ja wiem najlepiej. A ty skąd niby o tym wiesz? Przecież ciebie w tedy na świecie nie było.. - powiedziała Vivian. Adrian rozglądał się w poszukiwaniu wsparcia ale jej nie uzyskał więc wściekle patrzył na Vivian. Ten wyraz twarzy jej coś przypominał. Adrian był ciemnookim brunetem. - *Net at kon ita usta?
- Nie.
Zadzwonił dzwonek. Wszyscy jak jeden mąż wybiegli z klasy. Został tylko wściekły Adrian oraz Vivian, która tylko wzięła swoje rzeczy i wyszła. Szła przed siebie aż doszła do pobliskiej ławki. Siedziała tak długo. Nawet nie poszła na następne lekcje. Ze złością i łzami w oczach spojrzała na budynek. Nienawidzę tego miejsca. – pomyślała.
***
Alex siedział na ławce przed szkoła i spoglądał na przyjaciół, którzy uczyli się do kartkówki. On sam nie mógł się skupić. Myślał o dziewczynie ze snów. Wiedział, że kiedyś ją znał ale to było bardzo dawno temu.. Z zamyśleń wyrwał go Paolo.
- Alex żyjesz?
- Zostaw go. - powiedziała Julka. - Przecież on myśli o tej dziewczynie..
- A co zazdrosna jesteś? - spytał Bartek. Alex czasem żałował, że im w ogóle coś powiedział. Dzwonek oznajmił koniec przerwy. Alex z niechęcią zwlekł się z ławki i udał na lekcję.
----------------------------------------------
* Jeszcze ci mało ?
Dziewczyna uczyła się bardzo dobrze. Zdała pomyślnie test co zadowoliło nie tylko jej rodziców ale i Radę Snobów ( jak mówił na Radę Starszych Dann ) Ona nie koniecznie była z tego zadowolona. Czuła się obserwowana na każdym kroku przez Braina. Magowie przyzwyczaili się już do niej i nie spoglądali na nią ilekroć zjawiła się w holu czy na dworze.
Vivian samotnie szła do sali chemicznej gdzie miała teraz mieć lekcje z wujkiem. Usiadła z tyłu klasy jak zwykle i czekała na wuja. Rozglądała się po klasie. Nikt na nią nie zwracał uwagi jakby się jej bali. Trzy dziewczyny na początku rozmawiały ze sobą o czymś ważnym i co chwile któraś się obrażała. Następnie jeden chłopak pokazywał swoje muskuły siedzącym naprzeciwko niemu dziewczynom. Za nimi chłopaki grali w karty. A przed nią dziewczyna malowała się i Vivian widziała w lusterku, że co chwile się na nią spogląda. W sumie jej klasa liczyła piętnaście osób z czego cztery jeszcze nie przybyły do Verony..
Mistrz Nathan przybył do klasy równie z dzwonkiem. Vivian dawno nie widziała wujka ale to co zobaczyła bardzo ją zszokowało. Nathan nie miał już tego uśmiechu, z którym wkroczył do Verony. Wyglądał tak jakby nie spał od wielu dni.
Czyżby Verona mu nie służyła? - zastanowiła się - Czy to przeze mnie?
- Mistrzu Nathanie ! - ryknęła chórem klasa.
- Dzień dobry - mruknął ledwie słyszalnie Nathan. - Bądźcie chwilę spokojni. Muszę coś załatwić. Vivian bądź tak łaskawa i popilnuj klasy..
- Dobrze, Mistrzu.
Gdy wyszedł w klasie zapanował chaos jeszcze większy niż podczas przerwy. Każdy próbował przekrzyczeć siebie nawzajem. Vivian była spokojna ale do czasu..
- Pacz na tamtą. - mówił chłopak, który ostatnio chwalił się swoimi muskułami. - Ma wuja chemika i wszystko co zrobi ujdzie jej płazem..
- Adrian nie bądź złośliwy. - powiedziała dziewczyna przed nim. - To nie jej wina.
- Dominika bronisz jej?
- Może.
- To idź może Cię ułaskawi.
- O czym ty mówisz? - spytała inna dziewczyna.
- Ona stosuje c z a r n ą magię, Pat. Słyszałem, że naucza ją jakiś niedorostek imieniem Dann. Ponoć jej rodzice walczyli po stronie Czarnego Pana ale gdy dowiedzieli się, że każdy zdrajca zostaje zabity albo skazany to od razu zmienili stronę..
Vivian słuchała tego spokojnie ale gdy nazwał Danna " niedorostkiem " niewytrzymała. Wstała i podeszła do niego po cichu słuchając jak obraża jej rodzinę. Klasa ucichła widząc co się dzieje.
- Jak miło. - powiedziała cicho. Adrian odwrócił się zaskoczony. - Słyszeć takie oszczerstwa pod swoim adresem mimo, że są nieprawdziwe..
- Bo ty wiesz najlepiej. - warknął chłopak.
- No w końcu to moja rodzina. Więc ja wiem najlepiej. A ty skąd niby o tym wiesz? Przecież ciebie w tedy na świecie nie było.. - powiedziała Vivian. Adrian rozglądał się w poszukiwaniu wsparcia ale jej nie uzyskał więc wściekle patrzył na Vivian. Ten wyraz twarzy jej coś przypominał. Adrian był ciemnookim brunetem. - *Net at kon ita usta?
- Nie.
Zadzwonił dzwonek. Wszyscy jak jeden mąż wybiegli z klasy. Został tylko wściekły Adrian oraz Vivian, która tylko wzięła swoje rzeczy i wyszła. Szła przed siebie aż doszła do pobliskiej ławki. Siedziała tak długo. Nawet nie poszła na następne lekcje. Ze złością i łzami w oczach spojrzała na budynek. Nienawidzę tego miejsca. – pomyślała.
***
Alex siedział na ławce przed szkoła i spoglądał na przyjaciół, którzy uczyli się do kartkówki. On sam nie mógł się skupić. Myślał o dziewczynie ze snów. Wiedział, że kiedyś ją znał ale to było bardzo dawno temu.. Z zamyśleń wyrwał go Paolo.
- Alex żyjesz?
- Zostaw go. - powiedziała Julka. - Przecież on myśli o tej dziewczynie..
- A co zazdrosna jesteś? - spytał Bartek. Alex czasem żałował, że im w ogóle coś powiedział. Dzwonek oznajmił koniec przerwy. Alex z niechęcią zwlekł się z ławki i udał na lekcję.
----------------------------------------------
* Jeszcze ci mało ?
piątek, 7 lutego 2014
Rozdział piąty
Vivian była w Veronie już tydzień. Próbowała
zapomnieć o swoim "szpiegowaniu" Braina ale nie potrafiła. Nie
powiedziała o tym nikomu, bała się i unikała Mistrza jak tylko mogła. Dann -
mimo, że rok szkolny się nie zaczął - uczył ją pradawnej mowy. Dziewczyna
cieszyła się z tego. Często przy śniadaniu, obiedzie czy kolacji rozmawiała w
ten sposób z rodzicami, stwarzając własne, nowe słowa. Rodzice cieszyli się bardzo.
W końcu laba się skończyła. Zaczął się rok szkolny.
Vivian z wymuszonym uśmiechem weszła do salonu, gdzie czekali na nią rodzice, wujostwo i Dann. Wspólnie udali się do Uniwersytetu, gdzie miała uroczystość przyjęcia nowych uczniów.
W końcu laba się skończyła. Zaczął się rok szkolny.
Vivian z wymuszonym uśmiechem weszła do salonu, gdzie czekali na nią rodzice, wujostwo i Dann. Wspólnie udali się do Uniwersytetu, gdzie miała uroczystość przyjęcia nowych uczniów.
Vivian siedziała w Wielkiej Sali wraz z innymi uczniami. Za nią siedzieli magowie w przeróżnych szatach - od zielonych po ciemno brązowe. Przed nią siedziała Rada Starszych, Mistrz Brain i Mistrz Sha - zastępca dyrektora.
Kiedy wszyscy już byli na swoich miejscach powstał Mistrz Sha. Był młodszy od Braina o jakieś 5 lat oraz był bardzo przystojny. Blond włosy upiął z tyłu głowy w koński kucyk. Według niektórych dziewczyn to on powinien zostać dyrektorem. Ciągle się uśmiechał, w jego niebieskich oczach nie było nienawiści jak u Braina i każdemu służył dobrą radą.
- Witam wszystkich! Cieszę się widząc nowych uczniów.. - mówił. Vivian czuła na sobie mordercze spojrzenie Braina ale bała się na niego spojrzeć. - Mam nadzieję, że dobrze będzie się wam uczyć.
Zamilkł. Wstał wysoki mężczyzna w średnim wieku. Długa biała broda sięgała mu do kolan.
- Rada starszych postanowiła, że w tym roku wszyscy nowi studenci będą poddani testom składającym się z paru zadań sprawdzających wasze umiejętności. - rzekł i z uśmiechem spojrzał na uczniów. - Nie bójcie się, testy odbędą się za miesiąc i nie będą trudne.
Ale mi pocieszenie. - pomyślała Vivian.
Znów wstał Mistrz Sha.
- A teraz poproszę o powstanie. Odbędzie się krótkie przyrzeczenie.
Po skończeniu dostali nowe szaty i zaczęli się rozchodzić. Vivian szybko znalazła się u boku rodziców, którzy byli z niej bardzo dumni, choć ona nie widziała powodu do dumy. Szła za rodzicami pogrążona w ponurych myślach gdy ktoś złapał ją za ramię o odwrócił. Dann uśmiechał się ale nie mogła mu tego odwzajemnić.
- Stało się coś?
- Nie.. - odparła Vivian. Była zakłopotana. - Ja nie mogę ci powiedzieć.. W ogóle nie wiem czy powinnam tutaj przyjeżdżać.. Ja tutaj nie pasuję.
- Jak nie? Przecież masz moc. Są tutaj twoi rodzice..
- Wiem ale.. mnie tutaj w ogóle nie powinno być. Ale ty i tak nie zrozumiesz..
Doszli do rozwidlenia ścieżki, Dann pchnął ją w stronę najbliższej ławki.
- To dla ciebie trudne. Wiemy ale przyzwyczaisz się. - Dann sprawiał wrażenie jakby chciał jej wybić z głowy te ponure myśli.
- Nie.. nie o to chodzi. - wzięła głęboki oddech i powoli wypuściła powietrze. - Ja widziałam coś czego zapewne nie powinnam widzieć. Od tego czasu unikam Braina jak tylko się da.
- Zauważyłem. - powiedział Dann. - A co widziałaś?
- Jego i kogoś w kuli.. Mówili o mnie..
- Więc to jednak ty. - odezwał się głos za nimi. Vivian ciarki przeszły na plecach. - Wszystko słyszałaś?
- Wystarczająco. - warknęła.
- Mam się bać?
- Nas czy złości twojego Pana? - spytała. Zła skierowała się do Domu Magów. Dann nic nie rozumiejąc pobiegła za nią.
- Powiesz co to było? - spytał zły i zdyszany.
- W domu. - rzekła. Jeśli to można nazwać domem. - pomyślała.
W salonie zastali Megy i Nathana.
- Ona ma coś do powiedzenia. - powiedział nadal zły Dann. Sharan spojrzała pytająco na oboje ale żadne się nie odzywało.
- Wiedzieliście, że Brain nadal jest zwierzchnikiem Czarnego Pana? - dziewczynę olśniło.
- Wiemy. - powiedział Chris.
- Rozmawiali ze sobą w tedy tydzień temu. Mówili o mnie. O tym że sobie przypomnę.
Nikt się nie odzywał. Dziewczyna nie wytrzymała i wybiegła z salonu taranując po drodze jakieś dziecko.
- Źle robimy. - powiedział Dann.
- Nie wtrącaj się. - warknął Chris.
Po tych słowach Dann wyszedł.
Wieczorem Vivian wróciła. Bez kolacji poszła do siebie i w żaden sposób nie dało się z nią rozmawiać.
piątek, 24 stycznia 2014
Rozdział czwarty
Rano Vivian zeszła na dół na
śniadanie. Jej rodzice siedzieli naprzeciwko siebie przy wielkim stole pełnym
jedzenia. Vivian usiadła na krześle i spojrzała na pusty talerz. Coś w sercu
mówiło jej, że kogoś brakuje, tylko nie wiedziała kogo. Westchnęła smutno.
- Stało się coś? - spytał tata.
- Sama nie wiem. - rzekła. Sharan i Chris wymienili się spojrzeniami. Ktoś zapukał do drzwi. Służąca otworzyła i do salonu wszedł Dann.
- Przeszkadzam?
- Nie. - rzekł Chris.
- To dobrze. - rozejrzał się nerwowo po salonie unikając wzroku Sharan. - Vivian idziemy pozwiedzać?
Podniosła wzrok kiwając przy tym głową, zmuszając się do słabego uśmiechu.
Po zjedzeniu śniadania razem z Dannym wyszła na zewnątrz. Kiedy zeszli do holu wszystkie głowy zwróciły się w ich stronę. Niektórzy gapili się z wytrzeszczonymi oczami, inni mówili coś do swoich towarzyszy a jeszcze inni w ogóle nic nie robili. Dann przeszedł obok nich albo ich ignorując albo odpowiadając krótkim " dzień dobry". Vivian jednak zastanawiała się skąd ta nagła cisza wśród magów. Próbowała spytać o to swojego towarzysza ale jej nie odpowiedział, więc nie pytała więcej. Dann skierował ją do Uniwersytetu, ogromnego budynku zbudowanego w 1120 roku. Dziewczynę jednak zainteresował mały budyneczek schowany w cieniu szkoły.
- Dann co to za budynek?
- To dom Mistrza Braina.
Powiedział to tak obojętnie jakby tego domu tam nie było. Nawet na niego nie spojrzał. Nie powiedział nic więcej, jednak gdy weszli do Uniwersytetu zaczął opowiadać gdzie co się znajduje, jak został wybudowany i takie tam. Vivian od tych zakrętów i korytarzy zakręciło się w głowie i już go nie słuchała. Kiedy wyszli z budynku zatrzymała się. Dann spojrzał na nią pytająco.
- Odpowiedz mi na jedno pytanie.
- Jakie? - spytał.
- O co chodziło wczoraj? Dlaczego Brain się mną tak interesuje?
Nie odpowiedział. Nadeszła służąca.
- Rodzice panią wołają. Teraz. - powiedziała, ukłoniła się i odeszła do swojej pracy.
Vivian z ponurą miną weszła do salonu, gdzie zastała rodziców i Mistrza Braina. Ukłoniła się z jeszcze gorszą miną i skrzyżowała ręce na piersi.
- Witaj Vivian. - zaczął Brain.- Wczoraj byłaś pewnie zmęczona podróżą więc nie za bardzo mogliśmy porozmawiać. Za pewnie cieszysz się, że wreszcie tutaj jesteś, wraz z rodzicami..
- Nawet nie wie Pan jak bardzo.- przerwała mu - Dziękuje, że się Pan pofatygował ale to było zbędne.
Uśmiechnął się. Gdy przechodził obok dziewczyny mruknął:
- Wisi dum at komora.
I wyszedł. Dann jednak przeraził się co nie uszło uwadze rodzicom Vivian. Dziewczyna nie rozumiała z tego nic. Najpierw ci ludzie teraz to. Coś tu jest nie tak a oni nie chcą mi powiedzieć - pomyślała ze złością.
- O co z tym wszystkim chodzi? Dlaczego mi nic nie mówicie? Czego ode mnie chce Brain? I wreszcie co oznaczają słowa: "Wisi dum at komora."?
- To jest starożytna mowa. - zaczęła Megan.
- Czarnoksiężnik powraca. - powiedział Dann.
Vivian nadal nic nie rozumiała. Jaki Czarnoksiężnik?
- No ale o co chodzi?
- Przed pół wiekiem do tej szkoły chodził chłopiec i imieniu Dymitr Elcano. Był to bardzo zdolny chłopak, jednak po roku zaczął uprawiać czarną magię - która jest zabroniona. Wciągnął jeszcze w to swojego najlepszego przyjaciela. Kiedy dorósł miał paru zwolenników, których i tak wciąż przybywało. Powoli zaczął siać grozę wśród ludzi aż stał się najbardziej groźnym człowiekiem za ziemi. - opowiadał Dann
- Jednak przyszła nadzieja. Pewnego dnia do Verony przybyła kobieta, która przepowiedziała nam, że urodzi się dziecko. - kontynuowała Sharan. - Że będzie miało moc pokonania Czarnego Pana.
- Parę tygodni później twoja mama zaczęła w ciążę. Musieli uciekać gdzieś, gdzie On ich nie dopadnie. - powiedziała dalej Megy.- Parę miesięcy później pokonaliśmy Go ale nie do końca.
Vivian nie do końca wszystko rozumiejąc wybiegła z salonu. Biegła przed siebie, za bardzo nie wiedząc gdzie biegnie. Wpadła do jakiegoś lasku, gdzie usiadła na pobliskim kamieniu chcąc odzyskać oddech. Rozejrzała się wokoło, naprzeciwko niej majaczyło małe światło. Ciekawość zaprowadziła ją do czarnego domku. To dom Braina! - przypomniała sobie. Choć wiedziała, że nie powinna zajrzała do okna, w którym paliło się światło. Pomieszczenie było ponure, nigdzie nie było szaf, komód stał tylko nieduży stół i krzesło. Ściany pokryte były czarną farbą. Na stole - jak sądziła dziewczyna - stała lampka. Brain siedział tyłem do niej.
- Tak.. jest tutaj. - mówił Brain do lampki a raczej do bardzo jasnej kuli, w której znajdowała się głowa nieznajomego mężczyzny. - Nie.. nie pamięta nic.
- Alee można jej przypomnieć. - syczał nieznajomy. - Na razie rób swoje. Gdy przyjdzie czas Ona sama do nas przyjdzie.
- Jak rozkażesz.
Kula znikła. Vivian szybko wycofała się i pobiegła z powrotem na polankę modląc się w duchu, żeby Brain nie dostrzegł. Co mam pamiętać? O co chodziło? I z kim rozmawiał Brain? - pytała siebie. Na żadne pytanie nie znała odpowiedzi.
Powoli zapadał zmrok i Vivian uznała, że dość się ukrywała. Wyszła z kryjówki i jakby niby nic spokojnie wróciła do swojego pokoju. Nawet nie wiedziała, kiedy usnęła.
- Stało się coś? - spytał tata.
- Sama nie wiem. - rzekła. Sharan i Chris wymienili się spojrzeniami. Ktoś zapukał do drzwi. Służąca otworzyła i do salonu wszedł Dann.
- Przeszkadzam?
- Nie. - rzekł Chris.
- To dobrze. - rozejrzał się nerwowo po salonie unikając wzroku Sharan. - Vivian idziemy pozwiedzać?
Podniosła wzrok kiwając przy tym głową, zmuszając się do słabego uśmiechu.
Po zjedzeniu śniadania razem z Dannym wyszła na zewnątrz. Kiedy zeszli do holu wszystkie głowy zwróciły się w ich stronę. Niektórzy gapili się z wytrzeszczonymi oczami, inni mówili coś do swoich towarzyszy a jeszcze inni w ogóle nic nie robili. Dann przeszedł obok nich albo ich ignorując albo odpowiadając krótkim " dzień dobry". Vivian jednak zastanawiała się skąd ta nagła cisza wśród magów. Próbowała spytać o to swojego towarzysza ale jej nie odpowiedział, więc nie pytała więcej. Dann skierował ją do Uniwersytetu, ogromnego budynku zbudowanego w 1120 roku. Dziewczynę jednak zainteresował mały budyneczek schowany w cieniu szkoły.
- Dann co to za budynek?
- To dom Mistrza Braina.
Powiedział to tak obojętnie jakby tego domu tam nie było. Nawet na niego nie spojrzał. Nie powiedział nic więcej, jednak gdy weszli do Uniwersytetu zaczął opowiadać gdzie co się znajduje, jak został wybudowany i takie tam. Vivian od tych zakrętów i korytarzy zakręciło się w głowie i już go nie słuchała. Kiedy wyszli z budynku zatrzymała się. Dann spojrzał na nią pytająco.
- Odpowiedz mi na jedno pytanie.
- Jakie? - spytał.
- O co chodziło wczoraj? Dlaczego Brain się mną tak interesuje?
Nie odpowiedział. Nadeszła służąca.
- Rodzice panią wołają. Teraz. - powiedziała, ukłoniła się i odeszła do swojej pracy.
Vivian z ponurą miną weszła do salonu, gdzie zastała rodziców i Mistrza Braina. Ukłoniła się z jeszcze gorszą miną i skrzyżowała ręce na piersi.
- Witaj Vivian. - zaczął Brain.- Wczoraj byłaś pewnie zmęczona podróżą więc nie za bardzo mogliśmy porozmawiać. Za pewnie cieszysz się, że wreszcie tutaj jesteś, wraz z rodzicami..
- Nawet nie wie Pan jak bardzo.- przerwała mu - Dziękuje, że się Pan pofatygował ale to było zbędne.
Uśmiechnął się. Gdy przechodził obok dziewczyny mruknął:
- Wisi dum at komora.
I wyszedł. Dann jednak przeraził się co nie uszło uwadze rodzicom Vivian. Dziewczyna nie rozumiała z tego nic. Najpierw ci ludzie teraz to. Coś tu jest nie tak a oni nie chcą mi powiedzieć - pomyślała ze złością.
- O co z tym wszystkim chodzi? Dlaczego mi nic nie mówicie? Czego ode mnie chce Brain? I wreszcie co oznaczają słowa: "Wisi dum at komora."?
- To jest starożytna mowa. - zaczęła Megan.
- Czarnoksiężnik powraca. - powiedział Dann.
Vivian nadal nic nie rozumiała. Jaki Czarnoksiężnik?
- No ale o co chodzi?
- Przed pół wiekiem do tej szkoły chodził chłopiec i imieniu Dymitr Elcano. Był to bardzo zdolny chłopak, jednak po roku zaczął uprawiać czarną magię - która jest zabroniona. Wciągnął jeszcze w to swojego najlepszego przyjaciela. Kiedy dorósł miał paru zwolenników, których i tak wciąż przybywało. Powoli zaczął siać grozę wśród ludzi aż stał się najbardziej groźnym człowiekiem za ziemi. - opowiadał Dann
- Jednak przyszła nadzieja. Pewnego dnia do Verony przybyła kobieta, która przepowiedziała nam, że urodzi się dziecko. - kontynuowała Sharan. - Że będzie miało moc pokonania Czarnego Pana.
- Parę tygodni później twoja mama zaczęła w ciążę. Musieli uciekać gdzieś, gdzie On ich nie dopadnie. - powiedziała dalej Megy.- Parę miesięcy później pokonaliśmy Go ale nie do końca.
Vivian nie do końca wszystko rozumiejąc wybiegła z salonu. Biegła przed siebie, za bardzo nie wiedząc gdzie biegnie. Wpadła do jakiegoś lasku, gdzie usiadła na pobliskim kamieniu chcąc odzyskać oddech. Rozejrzała się wokoło, naprzeciwko niej majaczyło małe światło. Ciekawość zaprowadziła ją do czarnego domku. To dom Braina! - przypomniała sobie. Choć wiedziała, że nie powinna zajrzała do okna, w którym paliło się światło. Pomieszczenie było ponure, nigdzie nie było szaf, komód stał tylko nieduży stół i krzesło. Ściany pokryte były czarną farbą. Na stole - jak sądziła dziewczyna - stała lampka. Brain siedział tyłem do niej.
- Tak.. jest tutaj. - mówił Brain do lampki a raczej do bardzo jasnej kuli, w której znajdowała się głowa nieznajomego mężczyzny. - Nie.. nie pamięta nic.
- Alee można jej przypomnieć. - syczał nieznajomy. - Na razie rób swoje. Gdy przyjdzie czas Ona sama do nas przyjdzie.
- Jak rozkażesz.
Kula znikła. Vivian szybko wycofała się i pobiegła z powrotem na polankę modląc się w duchu, żeby Brain nie dostrzegł. Co mam pamiętać? O co chodziło? I z kim rozmawiał Brain? - pytała siebie. Na żadne pytanie nie znała odpowiedzi.
Powoli zapadał zmrok i Vivian uznała, że dość się ukrywała. Wyszła z kryjówki i jakby niby nic spokojnie wróciła do swojego pokoju. Nawet nie wiedziała, kiedy usnęła.
piątek, 17 stycznia 2014
Rozdział trzeci
Vivian siedziała w małej kajucie i patrzyła
przez małe okno na morze. Nigdy nie płynęła statkiem ale nie była tym
szczególnie zachwycona. Ciągle myślała o Alex'ie, niestety jej wspomnienia
zaczęły zanikać i nie pamiętała wielu rzeczy, które razem robili. Uskarżała się
na ból głowy
- To minie - mówiła ciocia Megy.
Nie rozmawiali ze sobą odkąd wypłynęli.
Znudzona patrzeniem w okno wyszła na pokład, gdzie marynarze latali tam i z powrotem. Kapitan, ciocia oraz wujek stali na mostku. Oboje byli szczęśliwi a Vivian nie wiedziała dlaczego. Wiedzieliśmy o tym.. Wszystkiego dowiesz się w Veronie. - słowa cioci przelatywały jej przez głowę jak mewy nad statkiem. - Może ktoś mi wreszcie powie o co chodzi? - pomyślała ze złością.
Niestety ani ciocia ani wujek nie chcieli jej nic powiedzieć. Milczeli jak grób. Podeszła do nich. Przywitali ją uśmiechem.
- Panienka dobrze się czuje? - spytał kapitan. Był dobrze zbudowanym mężczyzną trochę już za starym aby żeglować po morzu.
- Dobrze, kapitanie. - rzekła - Kiedy będziemy na miejscu?
- Jutro. - powiedział wesoło Nathan.
- Mam się cieszyć? - spytała drwiąco.
- Możesz.
Vivian wzruszyła ramionami. Zeszła do swojej kajuty, położyła się na hamaku i usnęła.
Rano obudziła ją ciocia. Vivian przebrała się i weszła na pokład. Tam czekała na nią niespodzianka.
Po pierwsze już dopłynęli a po drugie wujostwo było już gotowe i nie same.
Po prawej stronie Megy stało dwóch chłopaków na oko starszych niż Vivian, natomiast po lewej stało jakieś małżeństwo. Po chwili doszło do niej, że to jej rodzice!
- MAMA, TATA!! - zawołała i podbiegła do nich. Dawno ich nie widziała, osiem lat to dużo czasu, ale nie zmienili się nic. Tata jak zawsze uśmiechnięty, a mama równie jak ciocia była zatroskana.. - Ale..
- Przykro nam. Nie mieliśmy wyjścia. - powiedziała Sharan, jak na trzydzieści trzy lata była dość ładna. Miała krótkie blond włosy i błękitne jak ocean oczy.
- Tak się za tobą stęskniliśmy. - Chris stał i patrzył na córkę z podziwem. Wreszcie po tylu latach mogą być znowu razem. - Vivian to jest Chan.
Pokazał na niższego dobrze zbudowanego chłopaka. Twarz miał podłużną, brązowe oczy oraz długie, proste włosy. Na sobie miał brązową szatę - jak zauważyła Vivian wszyscy takie mieli tylko w innych odcieniach brązu.
- A to jest Dann.
Dann w porównaniu do przyjaciela był wysoki i chudy. Twarz miał półokrągłą, włosy koloru blond, krótko ścięte i niebieskie oczy.
- Witamy w Veronie.- powiedział. Głos miał miękki ale władczy. - Dużo o Pani słyszeliśmy.
Pani. - pomyślała dziewczyna.
- Tak? Szkoda, że ja o was nic nie wiem. - rzekła i z wyrzutem spojrzała na wujostwo.
- To się jeszcze nadrobi. - Chan wesoło ukłonił się. - A teraz zapraszamy do Szkoły Magów.
- Czego?
- Ty na serio nic o nas nie wiesz. - powiedział Dann z lekkim uśmiechem. Wyczuł u niej duże skupisko mocy i musiał wyglądać dziwnie bo wszyscy z zaciekawieniem na niego spojrzeli. - Pani jest w tobie potężna moc.
Nikt się nie odezwał.
- Proszę nie mów do mnie "Pani" tylko Vivian. - rzekła do Danna. Był od niej trzy lata starszy. Chan nie podał swojego wieku bo jak stwierdził "To nie ma znaczenia". - To co idziemy?
- Tak tylko się przebierz. - powiedział Chris. Dziewczyna szybko zbiegła do swojej kajuty, ubrała swoją ulubioną szatę i zabrała rzeczy.
Weszła do powozu, który na nich czekał i Dann zaczął opowiadać. Mówił o szkole, wielkiej bibliotece i innych rzeczach. Vivian słuchała uważnie i próbowała to spamiętać. Od czasu do czasu spoglądała na szczęśliwych rodziców oraz jeszcze szczęśliwszych wujka i ciocie. Zapomniała już o Alexie, nie pamiętała o tym, że zaledwie tydzień temu czuła się winna, że kłóciła się z nim. Nie pamiętała nikogo ani niczego z dzieciństwa.
Mijali kolejne dziwne domy. Od małych, w których - jak sądziła - nie zmieścił by się dorosły człowiek po olbrzymie, w których zmieściła by się połowa miasta. Dziewczyna była zachwycona. Nigdy nie widziała czegoś takiego. Dowiedziała się również dlaczego opuścili ją rodzice ale to nie było dla niej ważne. Ważne było to, że są teraz z nią i to się liczyło. Oraz to, że będzie się uczyć magii.
Kiedy dojechali drzwiczki otworzył im sługa. Dopiero teraz Vivian zobaczyła jaki to jest ogromny plac. Stały na nim trzy budynki: Uniwersytet, Dom Magów i Akademik. Długa aleja prowadząca do szkoły rozgałęziała się prowadząc do dwóch budynków. Wzdłuż rosło pełno odmian roślin, drzew i krzaków. Dziewczyna słuchała i podziwiała zarazem.
Kiedy weszli do Domu Magów ich oczom ukazał się ogromny hol. Na środku znajdowały się schody prowadzące na wyższe piętra. Po prawej i lewej na parterze znajdowały się rzędy drzwi. Natomiast za schodami znajdowały się dwoje drzwi. Po prawej prowadziły do Pokoju Narad a po lewej do Pokoju Nauczycielskiego.
Weszli na górę i skręcili w prawo. W apartamencie Dann przestał opowiadać. Czekała na nich służąca i jakiś nieznajomy mężczyzna. Miał na oko czterdzieści lat. Na sobie miał czarną szatę co przysłoniło jego umięśnione ciało. Czarne włosy, które zawiązał w koński kucyk, pokrywała już siwizna. Wzdłuż prawego oka, przez połowę policzka aż do kącika ust przechodziła okropna blizna. Jego czarno-perłowe oczy patrzyły na nich z góry i z pewną pogardą co nie spodobało się dziewczynie.
- Mistrzu Brianie - rzekł wujek z ukrywaną niechęcią. Vivian za dobrze znała wuja, żeby ten ton głosu nie brać za nie poważne.
- Dzień dobry wszystkim. - powiedział Mistrz. W głosie słychać było pogardę. - A o to panna Vivian.
Ukłoniła się - tak jej powiedział wcześniej Dann " Kłaniaj się ważnym osobom i nauczycielom ".
- Co mistrza sprowadza? - dopytywał się wujek.
- Chciałem zobaczyć nową studentkę.
Sharan prychnęła, co Mistrz całkowicie zignorował. Skinął lekko głową i wyszedł.
- O co chodzi? - Vivian patrzyła na każdego po kolei czekając na wyjaśnienia.
- Mistrz Brain jest tutaj dyrektorem. I nie bardzo interesuje się nowymi uczniami.
- Więc czego chciał ode mnie?
Zapadła cisza.
- Kochanie zaprowadzę cię do twojego pokoju. - powiedziała Sharan.
Wszyscy w milczeniu patrzyli na nie, kiedy weszły na górę do nowego pokoju Vivian.
Był to duży pokój, ściany pokrywała niebieska farba. Lustro wisiało na lewo od drzwi, pod nim znajdowała się nieduża kremowa toaletka. Po drugiej stronie stała ogromna szafa a obok stało biurko. Naprzeciwko stało łóżko.
- Później przyjdzie Nina i zawoła Cię na kolację.
- Dobrze, mamo.
- To minie - mówiła ciocia Megy.
Nie rozmawiali ze sobą odkąd wypłynęli.
Znudzona patrzeniem w okno wyszła na pokład, gdzie marynarze latali tam i z powrotem. Kapitan, ciocia oraz wujek stali na mostku. Oboje byli szczęśliwi a Vivian nie wiedziała dlaczego. Wiedzieliśmy o tym.. Wszystkiego dowiesz się w Veronie. - słowa cioci przelatywały jej przez głowę jak mewy nad statkiem. - Może ktoś mi wreszcie powie o co chodzi? - pomyślała ze złością.
Niestety ani ciocia ani wujek nie chcieli jej nic powiedzieć. Milczeli jak grób. Podeszła do nich. Przywitali ją uśmiechem.
- Panienka dobrze się czuje? - spytał kapitan. Był dobrze zbudowanym mężczyzną trochę już za starym aby żeglować po morzu.
- Dobrze, kapitanie. - rzekła - Kiedy będziemy na miejscu?
- Jutro. - powiedział wesoło Nathan.
- Mam się cieszyć? - spytała drwiąco.
- Możesz.
Vivian wzruszyła ramionami. Zeszła do swojej kajuty, położyła się na hamaku i usnęła.
Rano obudziła ją ciocia. Vivian przebrała się i weszła na pokład. Tam czekała na nią niespodzianka.
Po pierwsze już dopłynęli a po drugie wujostwo było już gotowe i nie same.
Po prawej stronie Megy stało dwóch chłopaków na oko starszych niż Vivian, natomiast po lewej stało jakieś małżeństwo. Po chwili doszło do niej, że to jej rodzice!
- MAMA, TATA!! - zawołała i podbiegła do nich. Dawno ich nie widziała, osiem lat to dużo czasu, ale nie zmienili się nic. Tata jak zawsze uśmiechnięty, a mama równie jak ciocia była zatroskana.. - Ale..
- Przykro nam. Nie mieliśmy wyjścia. - powiedziała Sharan, jak na trzydzieści trzy lata była dość ładna. Miała krótkie blond włosy i błękitne jak ocean oczy.
- Tak się za tobą stęskniliśmy. - Chris stał i patrzył na córkę z podziwem. Wreszcie po tylu latach mogą być znowu razem. - Vivian to jest Chan.
Pokazał na niższego dobrze zbudowanego chłopaka. Twarz miał podłużną, brązowe oczy oraz długie, proste włosy. Na sobie miał brązową szatę - jak zauważyła Vivian wszyscy takie mieli tylko w innych odcieniach brązu.
- A to jest Dann.
Dann w porównaniu do przyjaciela był wysoki i chudy. Twarz miał półokrągłą, włosy koloru blond, krótko ścięte i niebieskie oczy.
- Witamy w Veronie.- powiedział. Głos miał miękki ale władczy. - Dużo o Pani słyszeliśmy.
Pani. - pomyślała dziewczyna.
- Tak? Szkoda, że ja o was nic nie wiem. - rzekła i z wyrzutem spojrzała na wujostwo.
- To się jeszcze nadrobi. - Chan wesoło ukłonił się. - A teraz zapraszamy do Szkoły Magów.
- Czego?
- Ty na serio nic o nas nie wiesz. - powiedział Dann z lekkim uśmiechem. Wyczuł u niej duże skupisko mocy i musiał wyglądać dziwnie bo wszyscy z zaciekawieniem na niego spojrzeli. - Pani jest w tobie potężna moc.
Nikt się nie odezwał.
- Proszę nie mów do mnie "Pani" tylko Vivian. - rzekła do Danna. Był od niej trzy lata starszy. Chan nie podał swojego wieku bo jak stwierdził "To nie ma znaczenia". - To co idziemy?
- Tak tylko się przebierz. - powiedział Chris. Dziewczyna szybko zbiegła do swojej kajuty, ubrała swoją ulubioną szatę i zabrała rzeczy.
Weszła do powozu, który na nich czekał i Dann zaczął opowiadać. Mówił o szkole, wielkiej bibliotece i innych rzeczach. Vivian słuchała uważnie i próbowała to spamiętać. Od czasu do czasu spoglądała na szczęśliwych rodziców oraz jeszcze szczęśliwszych wujka i ciocie. Zapomniała już o Alexie, nie pamiętała o tym, że zaledwie tydzień temu czuła się winna, że kłóciła się z nim. Nie pamiętała nikogo ani niczego z dzieciństwa.
Mijali kolejne dziwne domy. Od małych, w których - jak sądziła - nie zmieścił by się dorosły człowiek po olbrzymie, w których zmieściła by się połowa miasta. Dziewczyna była zachwycona. Nigdy nie widziała czegoś takiego. Dowiedziała się również dlaczego opuścili ją rodzice ale to nie było dla niej ważne. Ważne było to, że są teraz z nią i to się liczyło. Oraz to, że będzie się uczyć magii.
Kiedy dojechali drzwiczki otworzył im sługa. Dopiero teraz Vivian zobaczyła jaki to jest ogromny plac. Stały na nim trzy budynki: Uniwersytet, Dom Magów i Akademik. Długa aleja prowadząca do szkoły rozgałęziała się prowadząc do dwóch budynków. Wzdłuż rosło pełno odmian roślin, drzew i krzaków. Dziewczyna słuchała i podziwiała zarazem.
Kiedy weszli do Domu Magów ich oczom ukazał się ogromny hol. Na środku znajdowały się schody prowadzące na wyższe piętra. Po prawej i lewej na parterze znajdowały się rzędy drzwi. Natomiast za schodami znajdowały się dwoje drzwi. Po prawej prowadziły do Pokoju Narad a po lewej do Pokoju Nauczycielskiego.
Weszli na górę i skręcili w prawo. W apartamencie Dann przestał opowiadać. Czekała na nich służąca i jakiś nieznajomy mężczyzna. Miał na oko czterdzieści lat. Na sobie miał czarną szatę co przysłoniło jego umięśnione ciało. Czarne włosy, które zawiązał w koński kucyk, pokrywała już siwizna. Wzdłuż prawego oka, przez połowę policzka aż do kącika ust przechodziła okropna blizna. Jego czarno-perłowe oczy patrzyły na nich z góry i z pewną pogardą co nie spodobało się dziewczynie.
- Mistrzu Brianie - rzekł wujek z ukrywaną niechęcią. Vivian za dobrze znała wuja, żeby ten ton głosu nie brać za nie poważne.
- Dzień dobry wszystkim. - powiedział Mistrz. W głosie słychać było pogardę. - A o to panna Vivian.
Ukłoniła się - tak jej powiedział wcześniej Dann " Kłaniaj się ważnym osobom i nauczycielom ".
- Co mistrza sprowadza? - dopytywał się wujek.
- Chciałem zobaczyć nową studentkę.
Sharan prychnęła, co Mistrz całkowicie zignorował. Skinął lekko głową i wyszedł.
- O co chodzi? - Vivian patrzyła na każdego po kolei czekając na wyjaśnienia.
- Mistrz Brain jest tutaj dyrektorem. I nie bardzo interesuje się nowymi uczniami.
- Więc czego chciał ode mnie?
Zapadła cisza.
- Kochanie zaprowadzę cię do twojego pokoju. - powiedziała Sharan.
Wszyscy w milczeniu patrzyli na nie, kiedy weszły na górę do nowego pokoju Vivian.
Był to duży pokój, ściany pokrywała niebieska farba. Lustro wisiało na lewo od drzwi, pod nim znajdowała się nieduża kremowa toaletka. Po drugiej stronie stała ogromna szafa a obok stało biurko. Naprzeciwko stało łóżko.
- Później przyjdzie Nina i zawoła Cię na kolację.
- Dobrze, mamo.
Subskrybuj:
Posty (Atom)