piątek, 17 stycznia 2014

Rozdział trzeci

Vivian siedziała w małej kajucie i patrzyła przez małe okno na morze. Nigdy nie płynęła statkiem ale nie była tym szczególnie zachwycona. Ciągle myślała o Alex'ie, niestety jej wspomnienia zaczęły zanikać i nie pamiętała wielu rzeczy, które razem robili. Uskarżała się na ból głowy
To minie - mówiła ciocia Megy. 

Nie rozmawiali ze sobą odkąd wypłynęli. 

Znudzona patrzeniem w okno wyszła na pokład, gdzie marynarze latali tam i z powrotem. Kapitan, ciocia oraz wujek stali na mostku. Oboje byli szczęśliwi a Vivian nie wiedziała dlaczego. Wiedzieliśmy o tym.. Wszystkiego dowiesz się w Veronie. - słowa cioci przelatywały jej przez głowę jak mewy nad statkiem. - Może ktoś mi wreszcie powie o co chodzi? - pomyślała ze złością.
  Niestety ani ciocia ani wujek nie chcieli jej nic powiedzieć. Milczeli jak grób. Podeszła do nich. Przywitali ją uśmiechem. 
- Panienka dobrze się czuje? - spytał kapitan. Był dobrze zbudowanym mężczyzną trochę już za starym aby żeglować po morzu. 
- Dobrze, kapitanie. - rzekła - Kiedy będziemy na miejscu?
- Jutro. - powiedział wesoło Nathan.
- Mam się cieszyć? - spytała drwiąco. 
- Możesz. 
Vivian wzruszyła ramionami. Zeszła do swojej kajuty, położyła się na hamaku i usnęła.
Rano obudziła ją ciocia. Vivian przebrała się i weszła na pokład. Tam czekała na nią niespodzianka.
Po pierwsze już dopłynęli a po drugie wujostwo było już gotowe i nie same.

Po prawej stronie Megy stało dwóch chłopaków na oko starszych niż Vivian, natomiast po lewej stało jakieś małżeństwo. Po chwili doszło do niej, że to jej rodzice!
- MAMA, TATA!! - zawołała i podbiegła do nich. Dawno ich nie widziała, osiem lat to dużo czasu, ale nie zmienili się nic. Tata jak zawsze uśmiechnięty, a mama równie jak ciocia była zatroskana.. - Ale.. 
- Przykro nam. Nie mieliśmy wyjścia. - powiedziała Sharan, jak na trzydzieści trzy lata była dość ładna. Miała krótkie blond włosy i błękitne jak ocean oczy. 
- Tak się za tobą stęskniliśmy. - Chris stał i patrzył na córkę z podziwem. Wreszcie po tylu latach mogą być znowu razem. - Vivian to jest Chan.
Pokazał na niższego dobrze zbudowanego chłopaka. Twarz miał podłużną, brązowe oczy oraz długie, proste włosy. Na sobie miał brązową szatę - jak zauważyła Vivian wszyscy takie mieli tylko w innych odcieniach brązu.
- A to jest Dann.

Dann w porównaniu do przyjaciela był wysoki i chudy. Twarz miał półokrągłą, włosy koloru blond, krótko ścięte i niebieskie oczy.
- Witamy w Veronie.- powiedział. Głos miał miękki ale władczy. - Dużo o Pani słyszeliśmy. 
  Pani. - pomyślała  dziewczyna.
- Tak? Szkoda, że ja o was nic nie wiem. - rzekła i z wyrzutem spojrzała na wujostwo. 
- To się jeszcze nadrobi. - Chan wesoło ukłonił się. - A teraz zapraszamy do Szkoły Magów. 
- Czego?
- Ty na serio nic o nas nie wiesz. - powiedział Dann z lekkim uśmiechem. 
Wyczuł u niej duże skupisko mocy i musiał wyglądać dziwnie bo wszyscy z zaciekawieniem na niego spojrzeli. - Pani jest w tobie potężna moc. 
Nikt się nie odezwał.
- Proszę nie mów do mnie "Pani" tylko Vivian. - rzekła do Danna. Był od niej trzy lata starszy. Chan nie podał swojego wieku bo jak stwierdził "To nie ma znaczenia". - To co idziemy?
- Tak tylko się przebierz. - powiedział Chris. Dziewczyna szybko zbiegła do swojej kajuty, ubrała swoją ulubioną szatę i zabrała rzeczy.
  Weszła do powozu, który na nich czekał i Dann zaczął opowiadać. Mówił o szkole, wielkiej bibliotece i innych rzeczach. Vivian słuchała uważnie i próbowała to spamiętać. Od czasu do czasu spoglądała na szczęśliwych rodziców oraz jeszcze szczęśliwszych wujka i ciocie. Zapomniała już o Alexie, nie pamiętała o tym, że zaledwie tydzień temu czuła się winna, że kłóciła się z nim. Nie pamiętała nikogo ani niczego z dzieciństwa.
Mijali kolejne dziwne domy. Od małych, w których - jak sądziła - nie zmieścił by się dorosły człowiek po olbrzymie, w których zmieściła by się połowa miasta. Dziewczyna była zachwycona. Nigdy nie widziała czegoś takiego. Dowiedziała się również dlaczego opuścili ją rodzice ale to nie było dla niej ważne. Ważne było to, że są teraz z nią i to się liczyło. Oraz to, że będzie się uczyć magii. 
  Kiedy dojechali drzwiczki otworzył im sługa. Dopiero teraz Vivian zobaczyła jaki to jest ogromny plac. Stały na nim trzy budynki: Uniwersytet, Dom Magów i Akademik. Długa aleja prowadząca do szkoły rozgałęziała się prowadząc do dwóch budynków. Wzdłuż rosło pełno odmian roślin, drzew i krzaków. Dziewczyna słuchała i podziwiała zarazem.
Kiedy weszli do Domu Magów ich oczom ukazał się ogromny hol. Na środku znajdowały się schody prowadzące na wyższe piętra. Po prawej i lewej na parterze znajdowały się rzędy drzwi. Natomiast za schodami znajdowały się dwoje drzwi. Po prawej prowadziły do Pokoju Narad a po lewej do Pokoju Nauczycielskiego. 

  Weszli na górę i skręcili w prawo. W apartamencie Dann przestał opowiadać. Czekała na nich służąca i jakiś nieznajomy mężczyzna. Miał na oko czterdzieści lat. Na sobie miał czarną szatę co przysłoniło jego umięśnione ciało. Czarne włosy, które zawiązał w koński kucyk, pokrywała już siwizna. Wzdłuż prawego oka, przez połowę policzka aż do kącika ust przechodziła okropna blizna. Jego czarno-perłowe oczy patrzyły na nich z góry i z pewną pogardą co nie spodobało się dziewczynie.
- Mistrzu Brianie - rzekł wujek z ukrywaną niechęcią. Vivian za dobrze znała wuja, żeby ten ton głosu nie brać za nie poważne. 
- Dzień dobry wszystkim. - powiedział Mistrz. W głosie słychać było pogardę. - A o to panna Vivian. 
  Ukłoniła się - tak jej powiedział wcześniej Dann " Kłaniaj się ważnym osobom i nauczycielom ".
- Co mistrza sprowadza? - dopytywał się wujek.
- Chciałem zobaczyć nową studentkę. 
Sharan prychnęła, co Mistrz całkowicie zignorował. Skinął lekko głową i wyszedł. 
- O co chodzi? - Vivian patrzyła na każdego po kolei czekając na wyjaśnienia.
- Mistrz Brain jest tutaj dyrektorem. I nie bardzo interesuje się nowymi uczniami.
- Więc czego chciał ode mnie?
Zapadła cisza. 
- Kochanie zaprowadzę cię do twojego pokoju. - powiedziała Sharan.
  Wszyscy w milczeniu patrzyli na nie, kiedy weszły na górę do nowego pokoju Vivian. 

  Był to duży pokój, ściany pokrywała niebieska farba. Lustro wisiało na lewo od drzwi, pod nim znajdowała się nieduża kremowa toaletka. Po drugiej stronie stała ogromna szafa a obok stało biurko. Naprzeciwko stało łóżko.
- Później przyjdzie Nina i zawoła Cię na kolację. 

- Dobrze, mamo.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz